Mąż zawsze opowiada wszystko mamie, ona jest na bieżąco ze wszystkim w naszym życiu. Mąż dziwi się, dlaczego się złośczę.

Pani Maria to kobieta jeszcze dość młoda, dopiero co skończyła pięćdziesiąt lat. Ma męża, pracę, ogólnie nie jest nudzącą się przed telewizorem emerytką, która żyje tylko plotkami i ploteczkami. Ale jej relacje z synem są, moim zdaniem, zbyt bliskie.

Michała, mojego męża, nazwać maminsynkiem w pełnym tego słowa znaczeniu nie można. Potrafi podejmować decyzje samodzielnie, ma własne zdanie, ale jego zwyczaj dzielenia się absolutnie wszystkim ze swoją mamą po prostu mnie mrozi.

Jedno to, gdy chodzi o jakieś drobne sprawy domowe. Na przykład, dokąd pojedziemy na wakacje, jak mu idzie w pracy. A zupełnie inna sprawa to nasze kłótnie, jakieś stricte osobiste życie. To, moim zdaniem, w ogóle nie powinno wyjść poza dom, ta informacja dotyczy dwóch osób – mnie i niego.

Może spokojniej podchodziłabym do tego problemu, gdyby pani Maria nie miała tak długiego języka, którego za zębami absolutnie nie potrafi trzymać. W wyniku tego nasze życie staje się własnością wszystkich jej znajomych.

Dowiedziałam się o tym prawie od razu po ślubie. Z mężem do ślubu cywilnego prawie nie mieszkaliśmy razem, tak wyszło, więc do życia codziennego dopasowywaliśmy się już w trakcie. Oczywiście, nie obyło się bez drobnych kłótni. Tak, zwyczajne życie rodzinne.

Pokłóciliśmy się o zupę. Ja całe życie gotuję go według przepisu, którego nauczyła mnie mama. Mężowi smakuje, ale i tak nie tak, jak był przyzwyczajony u swojej mamy, co mi ciągle przypominał. Pewnego razu mnie to zirytowało, zaczęłam się burzyć, i tak wybuchła kłótnia.

I już następnego dnia wieczorem przyszła w odwiedziny teściowa. Cel wizyty – nauczyć mnie gotować “ten właściwy żurek”.

Michał mi powiedział, że wczoraj się przez to pokłóciliście. Chodź, nauczę cię, żebyście przez drobnostki się nie kłócili.

Oczywiście jej nie wyprosiłam, ugotowałyśmy ten żurek razem, ale wieczorem czekała na męża poważna rozmowa, że tak właściwie nie wypada.

– I co w tym złego? Przecież ona na ciebie nie nakrzyczała, po prostu przyszła i nauczyła gotować żurek, – dziwił się mąż, jakby nie słysząc sedna mojego zarzutu.

A tydzień później informacja, że nawet zupy ugotować nie potrafię, dotarła do mojej mamy i jeszcze z jakimiś fantazjami. Miasteczko nie jest takie duże, jak się wydaje na pierwszy rzut oka. Ale matka i teściowa nawet nie pracują w jednej organizacji i nie mają wspólnych znajomych. Drobnostka niby, ale nieprzyjemnie.

Ale zupa to drobnostka. Kiedy my z mężem nie mogliśmy mieć dziecka, tu był większy problem. Ja swojej mamie o tym nie opowiadam, ale mój mąż zdążył już swojej powiedzieć.

Przyszła, niemal za rękę mnie zaciągnęła do jakiejś swojej znajomej, która pracuje jako położna w jakiejś prywatnej klinice, gdzie dzięki niej zgodzili się mnie przyjąć. Wyobrażacie sobie, ile osób wie o prywatnym problemie?

I tak we wszystkim. Mąż opowiada jej nawet o mojej bieliźnie. Kupiłam sobie piękny koronkowy komplet, aby siebie i męża ucieszyć, a już następnego dnia zadzwoniła do mnie pani Maria z wykładem, że przyzwoita zamężna kobieta nie powinna nosić takiej wulgarności.

Z mężem ile razy rozmawiałam – zawsze to samo pytanie “a co takiego zrobiłem, przecież to mama”. Z teściową też nie ma sensu rozmawiać, ona ma wszystko “z najlepszych pobudek, chcę, abyście dobrze żyli”.

A ja tak nie mogę, mam wrażenie, że występuję w jakimś reality show, gdzie ktoś cały czas mnie obserwuje i wszystko jest na pokaz. Kocham męża, teściowa niby nie najgorsza, ale to, co się dzieje, już nasuwa myśli o rozwodzie. Z jednej strony powód śmieszny, ale z drugiej bardzo nieprzyjemnie, gdy teściowa zagląda nawet do skrzynki z twoją bielizną.

Spread the love