Gdy mój mąż stracił pracę, wyjechał za granicę do pracy. Przyjeżdżał raz na pół roku. Ja zostałam w domu z trójką małych dzieci, jak mi wtedy było ciężko. A potem mąż wrócił, ale lepiej by było, gdyby tam został
W wieku 20 lat poznałam Andrzeja, swojego przyszłego męża. Wtedy studiowałam na uniwersytecie, mieszkałam w akademiku. Zaczęliśmy się spotykać i z czasem wynajęliśmy mieszkanie do wspólnego zamieszkania. Po ukończeniu uniwersytetu wzięliśmy ślub z Andrzejem, wtedy już byłam w ciąży.
Po narodzinach dziecka moi rodzice pomogli nam kupić mieszkanie. Kupiliśmy dwupokojowe mieszkanie na obrzeżach miasta. Siedziałam na urlopie macierzyńskim, Andrzej pracował. Po dwóch latach wróciłam do pracy i dowiedziałam się, że znowu jestem w ciąży. Wtedy Andrzej zaczął mieć problemy w pracy. Z czasem w ogóle ją stracił. Wtedy mąż wyjechał do pracy za granicę. Przyjeżdżał raz na pół roku.
W wyznaczonym terminie urodziły się bliźniaki. Wtedy zaczęły się dla mnie prawdziwe wyzwania. Trójka małych dzieci i ja sama. W końcu mąż wrócił do domu i znalazł dobrą pracę. Myślałam, że będzie trochę łatwiej, ale nie.
Mąż zaczął wracać w nocy, kłócić się, zachowywać się bardzo swobodnie. Ja siedziałam z dziećmi. Podczas kłótni mówił, że i tak nigdzie ode mnie nie pójdę, że przecież kto mnie potrzebuje z trójką dzieci.
Z czasem dzieci podrosły i mogłam wrócić do pracy. Sytuacja w rodzinie taka sama, ale ja pracuję, zaczęłam zarabiać pieniądze, więcej dbać o siebie. Andrzej zaczął imprezować, wspólni znajomi mówili, że widzieli ich w kawiarni. Na moje pytania, mówił, że to nieprawda.
Pewnego dnia wrócił w nocy i przy dzieciach zaczął kłótnię. Nie będę opisywać wszystkich szczegółów, ale po tym wiedziałam na pewno, że z tą osobą nie przeżyję już ani jednego dnia. Jak zawsze mówił, że nikomu nie jestem potrzebna z trójką dzieci, że sama sobie nie poradzę, ale mi to było wszystko jedno, już wszystko zdecydowałam.
Było bardzo trudno materialnie, ale moralnie byłam szczęśliwa. Z czasem los zeswatał mnie z bardzo porządnym mężczyzną. Wzięliśmy ślub, dzieci traktuje jak własne. Jesteśmy prawdziwą rodziną, w której panuje miłość i wzajemny szacunek. Więc nie słuchajcie nikogo i nie wierzcie, wierzcie tylko sobie i wszystko będzie dobrze.
