Wczoraj wzięłam wolne z pracy wcześniej – mieliśmy z mężem pierwszą rocznicę ślubu. Postanowiłam zrobić mu niespodziankę: kupiłam prezent oraz zakupiłam produkty na romantyczną kolację. Jeszcze tylko nie wiedziałam, jaki „niespodzianka” czeka na mnie tego wieczoru

Ze swoją teściową, Marią, relacje nie ułożyły się od razu. Nie robiłam z tego wielkiego problemu, bo nie byłam od niej zależna. A ponieważ mieszkaliśmy z mężem w moim mieszkaniu, po prostu zakazałam jej przychodzić do mojego domu ze swoimi zrzędami i moralizatorstwem. I sama do niej nie jeździłam – po co mi dodatkowe kłopoty.

Teściowa od razu pokazała swój charakter, znoszenie jej było bardzo trudne. Dopóki jej nie zabroniłam wchodzić do mojego domu, Maria mieszała się absolutnie we wszystko. Nie tak się ubieram, nie tak podłogę myję. Ogólnie, nie podobało jej się wszystko i wyraźnie to komunikowała.

Początkowo dzielnie znosiłam jej krytykę. Starałam się delikatnie zasugerować, że wszystko wyżej wymienione – nie jej sprawa. Potem zaczęłam mówić jej o tym wprost. Teściowa kiwała głową, zgadzała się ze mną, ale wystarczało jej na dziesięć minut co najwyżej, potem kontynuowała „uczyć nierozumną synową”.

Ostatnią kroplą była sytuacja, kiedy zamiast portretu moich rodziców, których nie ma już kilka lat, miałam powiesić tam ogromne zdjęcie teściowej, którą przyniosła właśnie w tym celu. To po prostu wyprowadziło mnie z równowagi, wyrzuciłam ją z domu ze słowami:

– Drzwi mojego domu są dla Pani zawsze zamknięte.

Nastał najspokojniejszy czas w moim życiu przez ostatnie kilka lat: można było nie podskakiwać przy każdym dzwonku do drzwi, nikt nie przychodził do mojego domu z absurdalnymi zrzędami. Wczoraj wzięłam wolne z pracy wcześniej – mieliśmy z mężem pierwszą rocznicę ślubu.

Postanowiłam zrobić mu niespodziankę: kupiłam prezent, produkty na romantyczną kolację. Z dobrym nastrojem próbowałam otworzyć drzwi do mieszkania, ale mi się nie udało. W szczelinie zamkowej z drugiej strony drzwi, był włożony klucz. „Mąż jest w domu, niespodzianki nie będzie” – trochę się zasmuciłam. Jeszcze tylko nie wiedziałam, jaki „niespodzianka” czeka na mnie tego wieczoru.

Mąż otworzył mi drzwi i wpuścił do domu. Miał dziwny wyraz twarzy – trochę winowajczy i smutny. Nie skupiałam na tym uwagi – może też coś zaplanował, a tu ja przyszłam. Razem przygotowaliśmy kolację, nakryliśmy stolik w sypialni, zapaliliśmy świeczki i usiedliśmy jeść.

I wtedy usłyszałam w naszym małym pokoju dziwny dźwięk. Zapytałam męża, co to jest, a on powiedział, że mi się wydaje. Ale postanowiłam sprawdzić. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam teściową, która spokojnie leżała na naszej kanapie i przeglądała nasze zdjęcia.

– Co ona tu robi? – zapytałam męża.

– A co w tym dziwnego? To przecież moja mama. Poszłabyś potem do łazienki, ja bym ją wypuścił. Sama jesteś winna, że przyszłaś wcześniej z pracy, nie uprzedzając.

Teściowa wyszła, ja stałam oszołomiona. Okazuje się, że mimo mojego zakazu, mój mąż wpuszcza swoją mamę do naszego domu. Czy to w ogóle normalne, że mąż robi tak za moimi plecami?

Jednym słowem, wyrzuciłam męża za jego mamusią. W końcu to tylko rok małżeństwa, dalej na pewno byłoby gorzej. Nie potrzebuję takiego szczęścia.

Spread the love