Patrzę na swoją rodzoną siostrę. Ma dużą rodzinę: dwoje dzieci, troje wnuków. Ale od wielu lat nie rozmawiamy ze sobą. Cała rodzina się dziwi, ale powód znamy tylko my. Teraz wyszłam na emeryturę. Mam pieniądze, dom. Jutro zadzwonię do siostrzyczki, chcę z nią porozmawiać, pomóc jej dzieciom
Teraz, jakby, wiele kobiet uważa, że samotność to źle. A życie rodzinne, duża zgodna rodzina, liczne troski i kłopoty to prawdziwe szczęście. Ja z tym się nie zgadzałam.
Jeśli chodzi o mnie, to całe swoje życie przeżyłam na własną radość. Nikt ode mnie niczego nie wymagał. Nie miałam żadnych zobowiązań wobec nikogo. Po studiach zaczęłam pracować w jednej dużej specjalizowanej organizacji zajmującej się turystyką międzynarodową. Trochę dorabiałam także w branży modowej. Zarabiałam wtedy bardzo dobrze, nie zważając na swój młody wiek. Czas leciał szybko i prędko. Byłam zadowolona z życia.
Pracując jako modelka, miałam możliwość zarobić bardzo dobre pieniądze. Pewnie warto byłoby powiedzieć, że miałam wielu przyjaciół i przyjaciółek, takich samych beztroskich i udanych jak ja. Ponadto podróżowałam po całym świecie ze swoim psem i uważałam się za najszczęśliwszą kobietę. Chciałam zobaczyć jak najwięcej krajów, miast, tym bardziej praca mi to umożliwiała.
Mężczyźni także byli obecni w moim życiu. Ale męczyłam się z tymi związkami, traciłam zainteresowanie adoratorami i rozstawaliśmy się. Długotrwałe relacje się nie układały, ponieważ uważali mnie za nieseriozwną i niegotową do rodzinnych trosk.
A co do dzieci, to nawet nie myślałam. Dziecko zajęłoby prawie cały mój wolny czas. Z udanej i pięknej kobiety zamieniłabym się w jedną z tych matek, które dzień i noc nie śpią, ale siedzą nad swoim dzieckiem, całkowicie zapominając o sobie. Może po prostu bałam się jakiejś odpowiedzialności.
Czas mijał szybko. Nie spostrzegłam się, jak wyszłam na emeryturę. I poczułam bezdenną samotność. Okazało się, że w tym nic dobrego nie ma, jak myślałam przez całe swoje życie. Nie wyszłam za mąż, nie założyłam rodziny. Do przyjaciółek przyjeżdżają dzieci i małe wnuki, ćwierkają, śmieją się, a ja nie mam nikogo. Dopiero na starość zrozumiałam, że żyłam całkiem nieprawidłowo.
Teraz najbardziej na świecie żałuję, że nie pomyślałam o urodzeniu choćby jednego własnego dziecka. Początkowo – nie było chęci, potem – czasu, a potem już za późno na rodzenie, wiek już dawno nie ten. Jakże to, pewnie, wspaniale, kiedy obok jest ktoś bliski. Kocha cię, dba o ciebie, a ty z kolei okazujesz uwagę i dajesz swoją miłość. Ja nawet nie poczułam tego szczęścia. Kobiece szczęście – być matką.
Patrzę na swoją siostrę. Ma dwoje dzieci, troje wnuków. Ale od wielu lat nie rozmawiamy, bo nie zgadzała się z moimi życiowymi zasadami. Byłam zbyt dumna, by jej słuchać, a potem w ogóle powiedziałam, by nie wtrącała się do mojego życia, jej nauki nie są mi potrzebne. A jednocześnie byłam dość atrakcyjna i zadbana, szczupła i niezależna. I zawsze myślałam, że będę łapać na sobie zachwycone spojrzenia niezależnie od wieku.
Teraz chcę zmienić swoje życie: pogodzić się z bliskimi, poświęcić czas swoim siostrzeńcom, dzieciom mojej siostry, zaprosić ich do siebie w gości. Mam oszczędności, pomogę im trochę stanąć na nogi. Chcę poznać takiego samego samotnego mężczyznę i założyć rodzinę. Może mi się uda? Tylko czy nie za późno? Bardzo mam nadzieję, że jeszcze będę mogła zmienić swoje życie.
