Niespodziewanie syn z synową przyszli w gości, zaczęli prosić, abym codziennie opiekowała się wnukami, a synowa mogłaby iść do pracy. Milczałam, a gdy syn został sam, powiedziałam, że nie zamierzam opiekować się dziećmi. Takiej rozmowy nigdy się nie spodziewałam po swoim synu, ale nie rozumiem, w czym moja wina
Moje dzieci nigdy nie przestają mnie zadziwiać swoim myśleniem i tym, że wszyscy są im winni. Po prostu ciekawe, czy u wszystkich dzieci tak przyzwyczajone do życia, czy to ja tak wychowałam swoje dzieci? Ostatnio mój syn i synowa poprosili mnie, abym zaczęła na stałe opiekować się wnukami, żeby ona mogła pracować. Rozumiem wszystko, ale dzieci rodzą się przede wszystkim dla siebie, a nie dla mnie. Dlaczego ja mam wychowywać ich dzieci?
Oczywiście, jesteśmy rodziną, ale przede wszystkim to oni są rodzicami i tylko oni powinni rozumieć, w jakim kierunku powinny rosnąć ich dzieci. Jeśli te oczywiste prawdy nie są dla nich zrozumiałe, to po co w ogóle zostawać rodzicami?
Od razu powiedziałam, że jestem zdecydowanie przeciwko takiej propozycji i gotowa jestem tylko od czasu do czasu przyjmować ich u siebie, tak jak to było w moim dzieciństwie. W mojej młodości nawet przez myśl nam nie przeszło prosić naszych rodziców, aby na stałe zajmowali się naszymi dziećmi.
Rodzice mieli swoje życie, swoją pracę. Tak, nam też było wtedy bardzo trudno, ale poradziliśmy sobie i pokonaliśmy wszystko razem. A teraz co? Ledwo co, jakiekolwiek drobne trudności i każdy gotów się poddać, nawet nie próbując rozwiązać problemu.
Również porozmawiałam ze swoim synem na osobności i wyraziłam wszystko, co myślę o ich propozycji dla mnie. On również nie ukrywał swojego stosunku do mnie po moich słowach i zaczął opowiadać o tym, że mają kredyt i łatwiej będzie, jeśli oboje będą pracować, wtedy będzie im znacznie łatwiej.
Sytuacja nie jest przyjemna, oczywiście, ale dlaczego nie pomyśleli o tym zanim zostali rodzicami dwójki dzieci? W imię jakiego celu wzięli na swoje barki dwie tak trudne sprawy – kredyt i dzieci, a potem wybrali jedno?
Szczegółowo rozmawiałam z synem, powiedziałam, że teraz trzeba skoncentrować się na wszystkim naraz, a nie na czymś jednym. Przecież jeśli zaniedbają wychowanie dzieci, to z latami będą tego żałować.
Pracę zawsze można znaleźć, jeśli się chce. Teraz ostatnią rzeczą, jaką powinni robić, to zaniedbywać te pierwsze chwile ze swoim dzieckiem. Jako alternatywę zaproponowałam im, by na jakiś czas zamieszkali u nas, ale od razu odmówili. I w tym cała ich istota: twierdzą, że są niezależni, ale nie są w stanie rozwiązać swoich problemów i proszą o pomoc u mnie.
A najciekawsze, że gdy proponuję konkretny sposób wyjścia z tak trudnej sytuacji, mówią mi o niezależności i zamykają drzwi. Bardzo mam nadzieję, że moi dzieci szybko opamiętają się i przestaną się nad sobą użalać, bo teraz wszyscy ludzie tak żyją.
