Teraz mam 60 lat. Żyję sama, męża nie ma już od 5 lat. Mam syna i córkę, pięcioro wnuków. Wszyscy mieszkamy w jednym mieście. Ale we wszystkie święta zostaję sama. Nie takiej starości się spodziewałam

Teraz mam już 60 lat, żyję sama, mój mąż odszedł pięć lat temu. Mam dwójkę wspaniałych i mądrych dzieci: starszego syna i młodszą córkę. I mam pięcioro wnuków. Wszyscy są w różnym wieku. Czasami mnie odwiedzają. Wszyscy żyjemy w tym samym mieście, ale w różnych dzielnicach. I pomimo tak wielu krewnych, wszystkie święta spędzałam sama.

Kiedy mąż był żywy, nie potrzebowałam gości. Spokojnie obchodziliśmy święta we dwoje i wszystko nas satysfakcjonowało. Ale po jego śmierci zaczęłam czuć się samotna. A szczególnie w noworoczne święta to uczucie wzmacnia się wielokrotnie. Tak mi przykro, kiedy zdaję sobie sprawę, że stałam się starą i nikomu niepotrzebną.

Czasami dzieci nawet w noworoczną noc nie dzwonią i nie składają życzeń, a robią to dopiero następnego dnia. Nikt mnie nie zaprasza do siebie, nikt nie chce przyjechać do mnie ani na Nowy Rok, ani na Boże Narodzenie. Gdy biją kuranty, lśnią fajerwerki, zostaję sama i czekam chociaż na telefon od bliskich.

Myślę, że niektóre kobiety mnie zrozumieją. Kiedy przeżyłaś życie i starałaś się dać wszystko swoim dzieciom i wnukom, a w pewnym momencie zdajesz sobie sprawę, że jesteś im obojętna, mają swoje życie, swoje zmartwienia, a ty na emeryturze już nic im nie pomożesz. Może moje dzieci zrozumieją mnie na starość, ale będzie już za późno.

Żyję teraz, tu i chcę czuć się potrzebną mamą i babcią dzisiaj, a potem mnie już nie będzie. Powiedzieć dzieciom bezpośrednio nie mogę, bo mogą to uznać za jakieś kaprysy. Chciałabym, żeby sami to zrozumieli, a nie ja prosiłam o odrobinę ich uwagi dla siebie.

Jak smutno być samemu w święta. Zawsze wyobrażałam sobie, że kiedy moje dzieci będą dorosłe, na takie święta będę miała pełny dom gości. Marzyłam, jak będę starannie przygotowywać się do święta: ubierać choinkę, gotować niezwykłe i smaczne potrawy.

Wyobrażałam sobie, jak będę się męczyć i z ulgą westchnę, kiedy wszyscy będą się rozjeżdżać. Wiele razy zapraszałam wszystkich razem, aby świętować Nowy Rok czy Boże Narodzenie u mnie w domu, ale dzieci ciągle odpowiadały: innym razem, mamy już plany. Tak przykro zdawać sobie sprawę, że w planach twoich dzieci w ogóle nie ma miejsca dla ciebie. Po prostu ogarnia mnie poczucie niesprawiedliwości. Dlaczego tak jest?

Nie mogę powiedzieć, że mam nieczułe dzieci. Składają mi życzenia na wszystkie święta, często dają prezenty. Tylko brakuje uwagi. Widziałam w nich sens swojego życia. A teraz, wydaje się, że sens odszedł, a ja po prostu dożywam swoich dni.

Niby nie jestem tak stara, żeby machnąć na wszystko ręką. Wciąż mam siłę dać ciepło, miłość i czułość swoim wnukom. Ale to nikomu nie potrzebne. Jak smutno to zdawać sobie sprawę, czuć samotność, kiedy wokół wszyscy się bawią. Czuję się jak zbędny na ogólnym święcie szczęścia i czuję się jak bezdomny kot.

Spread the love