Mam wspaniałego zięcia – bardzo dobrze zapewnia córkę i wnuka, ale jest przeciwny temu, abym do nich przychodziła do domu. Mówi, że tylko raz w miesiącu, i to po telefonie. Dlatego odwiedzam ich w domu, gdy zięć jest w pracy. Nie wiem, jak przekonać zięcia, że to niewłaściwe

– Mam wspaniałego zięcia, powiedziałabym nawet, że idealnego. Gdyby nie jeden moment – Wiktor jest przeciwny temu, abym przychodziła do nich do domu! – dzieli się sześćdziesięciosiedmioletnia Irena. – Nigdy nie myślałam, że dożyję takiego momentu. Gdy go nie ma w domu, potajemnie idę do córki. Siedzimy z Anną w kuchni, wnuczek w końcu zasnął, pijemy herbatę. Nagle – dzwonek do drzwi. Patrzę, a oczy Anny biegają.

Mówię, co teraz, mam się ukrywać w szafie, czy co? Jak w żarcie – mąż wrócił z delegacji wcześniej, a żona nie jest sama. Tylko w naszym przypadku nie z obcym mężczyzną, a matka pije herbatę. Ale wszystko poszło dobrze, to nie zięć to był, sąsiadka wpadła, coś tam pożyczyć.

– Nic nie rozumiem. Co się u was dzieje? Dlaczego musisz się ukrywać przed zięciem w szafie? Szczerze mówiąc, nigdy o czymś takim nie słyszałam.

– Och, sama nic nie rozumiem w ich relacjach! – macha ręką Irena. – Chodzi o to, że zięć kategorycznie sprzeciwia się, abym przychodziła i pomagała córce z dzieckiem. Wszyscy radzą sobie sami, mówi jej, dlaczego ty nie możesz? A jej trudno. Maluch u nas niełatwy, hiperaktywny, na przykład na zewnątrz można tylko we dwójkę, moim zdaniem. Nie można go na chwilę stracić z oczu! Dlatego przychodzę i pomagam. Potajemnie przed zięciem, bo jeśli zobaczy mnie w kuchni w fartuchu, wieczorem zrobi Annie kolejny spektakl.

Zięć Ireny nie jest zły: pracuje, stara się dla rodziny, gdy jest w domu, zawsze gotów pomóc w domu i posiedzieć z dzieckiem. Problem tylko w tym, że w domu jest bardzo rzadko. Praca, dodatkowa praca, nagłe wypadki. Wiktor wraca do domu, gdy dziecko, półtoraroczny syn, już śpi.

Zięć nie może zrozumieć – co takiego trudnego, radzić sobie z jednym zdrowym synem? Tym bardziej, że Anna nie jest matką-samotnicą, w domu są wszystkie produkty i pieluchy, poza tym mieszkanie jest wyposażone w sprzęt AGD. Potrzebujesz multicookera? – Proszę. Odkurzacz myjący? – wybierz, zamów. Różnorodnego jedzenia od niej nie wymaga, idealnego porządku w mieszkaniu też, w codziennym życiu jest niewybredny. Z czym tu sobie radzić? Teściowa na pewno nie jest potrzebna.

– Dzieci powinny wychowywać nie babcie, ale rodzice! – uważa Wiktor.

To ma od dzieciństwa: matka kiedyś zostawiła go u starej babci, a sama urządzała życie osobiste. Babcia, szczerze mówiąc, przyjmowała chłopca niechętnie i radziła sobie z dzieckiem z wielkimi trudnościami. Ale przyjmowała i radziła sobie, prawda, ciągle mrucząc. Mały Wiktor zawsze czuł się nikomu niepotrzebny. Teraz, w swojej rodzinie, chce wszystko zorganizować inaczej.

– Wychowanie babci – to zupełnie nie to, czego potrzebuje chłopiec! – twierdzi Wiktor do żony. – Po prostu uwierz. Mam normalne stosunki z teściową, ale niech przychodzi w gości raz w miesiącu. I dzwoni. Tego więcej niż wystarczy!

Ponadto Wiktor nie chce być “winny” teściowej. Usłyszeć później przez kilka lat, że oto, mówiąc, wychowałem wam dziecko, a wy jesteście niewdzięczni, nie chcecie tańczyć jak ja chcę. Irena nigdy tak nie powie, nie taka jest osoba – Wiktorowi wiele razy mówiły to zarówno ona, jak i Anna. Ale mąż tylko sceptycznie się uśmiecha. I żąda, aby żona radziła sobie sama.

– Pewnego razu nawet jej powiedział – jak chcesz wychowywać dziecko z mamą? Nie ma problemu. Powiedz, przewiozę cię tam i uratuję od swojej osoby, – westchnęła Irena.

Spread the love