Nie posłuchałam rodziców i tak czy inaczej wyszłam za mąż za Adama. Po ślubie poszliśmy do wynajętego mieszkania, za które płaciłam ja. To ja pracowałam w rodzinie, mąż jakoś nie mógł znaleźć godziwej pracy. Zakupy robiłam za swoje pieniądze, gotowałam i sprzątałam też ja. Od tego wszystkiego byłam bardzo zmęczona: czyżby wyszłam za mąż tylko po to, by ciągnąć wszystko na sobie

Gdy pierwszy raz przedstawiłam Adama swoim rodzicom, delikatnie mówiąc, nie byli zachwyceni moim wyborem. Wtedy Adam nie miał stałej pracy, a dla moich rodziców, którzy wciąż chodzili do pracy, to było nie do przyjęcia. Ja wierzyłam, że to tylko tymczasowe trudności i wszystko się wkrótce ułoży. Miałam dobrą pracę, zarabiałam całkiem nieźle.

Nie posłuchałam rodziców i tak czy inaczej wyszłam za mąż za Adama. Mama ostrzegała mnie, że bardzo tego pożałuję, i tak właśnie się stało. Po ślubie poszliśmy do wynajętego mieszkania, za które płaciłam ja. Mąż nadal kontynuował poszukiwania idealnej dla siebie pracy. Pracowałam cały dzień, bardzo się męczyłam, a wieczorem jeszcze wysłuchiwałam rozmów męża, jak trudno jest się normalnie zatrudnić.

Po półtora roku poszłam na urlop macierzyński, urodziła się córeczka. Moja mama jeszcze pracowała, teściowa mieszkała na wsi, niani z zasady nie chciałam brać, więc postanowiłam posiedzieć rok-dwa z dzieckiem w domu.

Właśnie w tym czasie nasze relacje z Adamem bardzo się pogorszyły. Na początku długo nie mogliśmy przyzwyczaić się do roli rodziców, brakowało pieniędzy, monotonny tryb życia, brak snu, nudne obowiązki, w których praktycznie nie brał udziału. Przychodził z tak zwanych poszukiwań pracy, jadł i kładł się na kanapie.

Gdy zaczęło brakować pieniędzy, Adam w końcu znalazł pracę, w sąsiedniej kawiarni, jako kucharz. Wtedy już nie można było liczyć na jego pomoc. Wieczorem leżał z telefonem w ręku: „Nie dotykajcie mnie, jestem po pracy, jestem zmęczony”.

Jakbym nigdy nie chodziła do pracy. A teraz, w domu, z dzieckiem, też bardzo się męczę, ale nikt na to nie zwraca uwagi. Gdy córka miała półtora roku, z pracą Adama stało się bardzo źle, pieniędzy zupełnie nie starczało, wtedy zdecydowałam się wrócić do pracy. Miałam znacznie wyższą pensję, więc nie było wyboru.

Oto gdzie on usiadł mi na karku. Przychodzę z pracy, nic w domu nie zrobił, nawet kolacji prawie nie proponował, od razu oddawał mi dziecko i wychodził z domu. A nawet jeśli zostawał, to ze słowami: „Nie dotykajcie mnie, cały dzień się opiekowałem”.

Po Adam zdecydował się założyć własną firmę. Firma nie przynosi zysków, raczej tylko tracimy, bo ciągle trzeba inwestować. Za to on żyje dobrze na gotowym i jeszcze nie jest zadowolony, że nie uprałam, nie ugotowałam, coś jeszcze w tym duchu. Nie ugotowałaś, a ty produkty przyniosłeś. Nie uprałeś? A kiedy kupiłeś proszek, sama kupuję i ciągnę to wszystko ze sklepu.

Brak od niego jakiejkolwiek pomocy, ani materialnej, ani fizycznej, męskiej w domu, ale jednocześnie moimi sprawami się nie interesuje, więcej wie o planach przyjaciół, o tym, jak spędzili dzień. Często wraca późno, gdy dziecko śpi, i ja. Może w ogóle nie wrócić, zostać nocować w pracy. Prawie się nie widzimy, nigdzie nie chodzimy.

Nie da się z nim rozmawiać, zawsze wszystko tak przekręca, że wychodzę na winną we wszystkim. Jestem z tego wszystkiego tak zmęczona, nie mam sił. Moja mama radzi rozwieść się, póki nie jest za późno, mówi, że przyjmie mnie z dzieckiem do domu i nawet odejdzie z pracy na emeryturę, by siedzieć z wnuczką. Co robić, sama nie wiem. Sytuacja nie jest prosta, ale naprawdę jestem zmęczona ciągnięciem wszystkiego na sobie.

Spread the love