W mojej rodzinie niedawno wszystko się zmieniło. Pieniądze do domu przynosiłam tylko ja, chociaż niedawno mąż bardzo dobrze zarabiał. Dzieci i gospodarstwo domowe również były na mnie. Już nie chciałam milczeć i kiedyś poskarżyłam się teściowej na swojego męża. Ona mnie cicho wysłuchała, a potem powiedziała, żebym jeszcze trochę poczekała i nie odchodziła od niego. Obiecałam, że go nie zostawię. Ale gdy wróciłam do domu, zrozumiałam, że nie chcę już tak dalej żyć

W mojej rodzinie niedawno wszystko się zmieniło. Pieniądze do domu przynosiłam tylko ja, chociaż niedawno mąż bardzo dobrze zarabiał. Dzieci i gospodarstwo domowe również były na mnie. Już nie chciałam milczeć i kiedyś poskarżyłam się teściowej na swojego męża. Ona mnie cicho wysłuchała, a potem powiedziała, żebym jeszcze trochę poczekała i nie odchodziła od niego. Obiecałam, że go nie zostawię. Ale gdy wróciłam do domu, zrozumiałam, że nie chcę już tak dalej żyć.

W mojej rodzinie niedawno wszystko się zmieniło. Czy to jakiś smutek, czy kryzys wieku średniego, ale mój mąż od ponad roku użala się nad sobą i siedzi w domu bez wyjścia. Pierwsze kilka miesięcy starałam się go wspierać, więc wzięłam na siebie wszystkie finansowe kwestie rodziny. Ale przecież nie mogę wiecznie pracować sama, utrzymując całą swoją rodzinę.

Dom i dzieci na mnie, a od męża nie ma pomocy w niczym. Chciałam odejść od męża, ale dowiedziała się o tym teściowa. Teraz błaga mnie ze łzami w oczach, abym nie zostawiała jej syna i dała mu ostatnią szansę na naprawienie wszystkiego. A czy tylko ja powinnam starać się naprawić relacje, jeśli od męża nie widzę żadnych prób zmiany na lepsze?

Ostatni rok swojego życia pamiętam siebie ciągle zajętą sprawami rodzinnymi. W ogóle nie rozumiem, jak nie rzuciłam tego wszystkiego, a starałam się być wzorem i opoką dla rodziny w trudnym okresie życia mojego męża. Przepracowanie w pracy, problemy rodzinne, wychowanie dzieci – nie da się tego wszystkiego wymienić. Kiedyś było inaczej.

Po ślubie wzięliśmy mieszkanie na kredyt i od razu przeprowadziliśmy się do niego. Nie minęło pół roku, jak dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Na świat przyszła córeczka, a rok później – syn.

Mąż zajmował dobrze płatne stanowisko w jednej firmie, dobrze zarabiał. O żadnych problemach finansowych w ogóle wtedy nie wiedzieliśmy. Dlatego myśleliśmy, że dług za zakup mieszkania spłacimy w ciągu najbliższych 5 lat. Ale stało się coś nieprzewidzianego.

W firmie męża zaczęły się problemy i stracił pracę w jeden dzień. W rezultacie nasza rodzina straciła żywiciela, a całe materialne utrzymanie rodziny spadło na moje barki.

Mój harmonogram bardzo się zmienił, od zwykłego życia nie pozostał ślad. Rano sama zbierałam nasze dzieci do szkoły, odprowadzałam ich na zajęcia i biegłam szybko do pracy.

Potem trzeba było biec po sklepy po produkty i spieszyć do domu, gdzie czekały na mnie przygotowanie kolacji, pranie, sprzątanie, prasowanie i wychowywanie dzieci. Oprócz całej listy trudnych i pracochłonnych domowych obowiązków musiałam również poświęcić czas mężowi.

Rozumiałam, że bez mojego wsparcia nie wyjdzie ze stanu smutku i rozczarowania. Mąż uważał się za ciężar dla nas, ponieważ przestał przynosić pieniądze do rodziny. Oto dlaczego opuściły go ręce. Na siebie w ogóle nie miałam czasu. Około 12 w nocy po prostu kładłam się na łóżko i natychmiast zasypiałam. W takim rytmie minęło pół roku mojego życia.

Z czasem zły nastrój męża przerodził się w zwykłe lenistwo. Po prostu przestał interesować się naszymi rodzinными problemami i troskami, swoimi dziećmi i mną. Wydawało mi się, że przyzwyczaił się do takiego życia i już nie było mu tak źle żyć w takim rytmie.

To, że pracuję tak ciężko już tak długo, nawet nie mając czasu na odpoczynek, go nie obchodzi. Szukanie odpowiedniej pracy mąż nie chce, ponieważ uważa, że żyjemy nieźle. Podoba mu się siedzieć cały dzień w domu, nic nie robić i po prostu użalać się nad sobą.

Ja już jestem zmęczona byciem jego służącą do biegania. Cicho wykonywać wszystkie jego kaprysy już nie mam siły. Dlatego już nie chciałam milczeć i poskarżyłam się teściowej na jej syna. Ona, jako kobieta, doskonale mnie zrozumiała, ale poprosiła, abym nie spieszyła się z rozstaniem.

– Daj mu, dziecko, drugą szansę, proszę cię. Może pomóc mojemu synowi w znalezieniu pracy? Wtedy poczuje swoją potrzebność i znów stanie się kochającym mężem, – powiedziała mi wtedy teściowa.

Obiecałam jej, że jeszcze trochę poczekam. A sama byłam tak smutna. Dlaczego nikt mnie nie żałuje? Wszyscy tylko mówią o tym, jak biedny i nieszczęśliwy jest mój mąż. A to, że jestem i nie jestem służącą o tym wszyscy zapomnieli?

I teraz nie wiem, czy w ogóle warto dać mężowi szansę? Jestem tak zmęczona i po prostu chcę znów poczuć się kobietą, a nie niewolnicą, która musi ciągle przynosić do domu pieniądze, karmić wszystkich i opiekować się wszystkimi. Takie trudne życie mnie zmęczyło, w moich oczach już dawno nie ma radości, tylko zmęczenie i smutek.

Spread the love