Minęło osiem lat i teraz bardzo żałuję, że zgodziłam się wyjść za mąż właśnie za Adama. Znajduję się w jakimś niezrozumiałym położeniu – nie w małżeństwie, nie rozwiedziona. A wszystko dlatego, że mój mąż okazał się człowiekiem, który nie dba o wartości rodzinne. Teraz myślę, że lepiej być samotną, niż mieć takiego męża
Kiedy wszystkie moje przyjaciółki już dawno wyszły za mąż, ja nadal nie mogłam znaleźć tego mężczyzny, z którym chciałabym spędzić życie. Kiedy już straciłam nadzieję, spotkałam Adama. Wtedy miałam już trzydzieści lat, więc czasu na zastanawianie się nie było. Adam zaproponował mi wyjście za mąż i zgodziłam się.
Minęło osiem lat i teraz bardzo żałuję, że zgodziłam się wyjść za mąż właśnie za Adama. Teraz znajduję się w jakimś niezrozumiałym położeniu – nie w małżeństwie, nie rozwiedziona i nie samotna matka. A wszystko dlatego, że mój mąż okazał się człowiekiem, który nie dba o wartości rodzinne i ciągle zdradza, nie widząc w tym nic złego.
Ale tak nie zawsze było. Nasze pierwsze miesiące życia były wspaniałe. Adam wydawał mi się troskliwym i godnym mężczyzną. Po roku urodziła się nasza córka. Po dwóch latach przeprowadziliśmy się od teściowej do własnego mieszkania. Byłam szczęśliwa, bo matka męża – bardzo trudna kobieta, życie w jednym mieszkaniu z nią było bardzo trudne.
Naiwnie myślałam, że tak będzie lepiej, ale na tym nasz raj się skończył. Męża jakby podmieniono. Zaczęły się wieczne delegacje. Prawie go w domu nie było, ja z córką byłyśmy ciągle same.
A potem zaczęło się jeszcze gorzej – jego kobiety zaczęły wysyłać mi różne wiadomości. Mąż wykręcał się, tłumaczył jak mógł.
Teściowa błagała mnie, żebym nie wnosiła o rozwód, mówiąc, że kobiety same do niego lecą. Nie wiem dlaczego, ale wybaczyłam. Pewnie dla córki wybaczyłam. A dla siebie zrozumiałam, że już go nie kocham i nie będę mogła mu zaufać.
Ale nic dobrego z tego nie wyszło. Po pewnym czasie znowu zaczęły się zdrady. A kiedy Adam wracał do domu, otwarcie mówił mi, że jestem nieatrakcyjna. Jak bardzo czekałam na te chwile, kiedy wyjeżdżał. I jak nienawidziłam tego czasu, kiedy był w domu.
Tak minęły cztery lata. Cztery lata zmarnowane przeze mnie na człowieka, który w ogóle na to nie zasługiwał. Pewnego razu Adam wrócił w złym humorze i wyrzucił mnie z domu z dzieckiem. Wziął wtedy pieniądze. Szedłam w nocy, zima, śnieg, mróz, z córką do siostry na drugi koniec miasta. A rano mąż przyjechał, przepraszał, prosił o powrót. Pierścionek podarował i znowu wybaczyłam.
Tym razem do powrotu do niego namówili mnie moi rodzice. Obiecał im i mnie, że teraz wszystko będzie dobrze. Adam mówił, że nas kocha. Że wszystko dla nas zrobi. Akurat zaproponowano mu pracę w innym mieście i razem pojechaliśmy.
Ale nic się nie zmieniło, za moje zaufanie znowu otrzymałam kolejną zdradę. Zostawił mnie w obcym mieście. Z dzieckiem. Bez pracy i środków do życia. Pojechał do pracy i nie wrócił. Dzwonię – nie odpowiada. Wysłał wiadomość, że mnie ma dość. I że mamy mu doskwierać.
Teraz siedzę i myślę, bo nie wiem, co robić, jak żyć dalej. Jak postąpić właściwie. Gdyby nie córka, nie wiem, co by było. O co tym mężczyznom chodzi? Jedzenie zawsze gotowe. Sprzątałam codziennie. Na spotkania z przyjaciółmi zawsze pozwalałam. A on i tak odszedł.
Bardzo zmęczyłam się tymi relacjami. Chcę ciszy i spokoju. Chcę kochać i być kochaną. Gdzie jest to jasne uczucie, gdzie ludzkie relacje? Dlaczego ludzie nie doceniają tego, co mają, dlaczego tak łatwo niszczą najważniejsze rzeczy w swoim życiu.
