Na wesele moja teściowa przyniosła dwóch bliźniaków i powiedziała, że to nasz prezent: teraz jestem za nich wdzięczna losowi
Ślub to jedno z najszczęśliwszych wydarzeń w życiu kochających się ludzi. Obrączki, goście, gratulacje, uśmiechy, łzy radości, prezenty…
Tak, mówiąc o prezentach, warto wspomnieć o tym, że mogą być one dość nietypowe i niespodziewane. W dniu mojego ślubu z Piotrem, moja teściowa przyniosła na świąteczny stół do stołu dwoje bliźniąt. Dzieci mieli zaledwie cztery lata. Powiedziała:
– To jest mój ślubny prezent. Jeśli je pokochasz, moja córko, będziesz mogła w przyszłości zostać dobrą matką.
Jak to się wszystko zaczęło?
Piotra poznałam, gdy kończyłam studia. Był uprzejmy, kulturalny i szarmancki. Nie mogłam się go nie zainteresować. Nasz związek szybko się rozwijał i niedługo potem zaczęliśmy mieszkać razem.
Jestem uczciwą osobą, dlatego od razu opowiedziałam Piotrowi wszystko o sobie. Opowiedziałam o dorastaniu w dużej rodzinie, o trudnościach, jakie mieliśmy.
Byłam najstarszą córką, odpowiedzialną za wychowanie moich braci i sióstr. Niechęć do posiadania dzieci była efektem tych doświadczeń. Moje plany były zupełnie inne. Marzyłam o karierze. Studiowałam prawo i zamierzałam pracować w swojej specjalizacji. Chciałam również podróżować po świecie z moim ukochanym i cieszyć się życiem. Dzieci były dla mnie odpowiedzialnością. W skrócie, nie spieszyłam się.
Piotr chciał mieć dzieci, ale doskonale mnie rozumiał i wspierał w moich decyzjach.
Wkrótce podjęliśmy decyzję o ślubie. W tym samym czasie siostra Piotra rozstała się z mężem. Mąż odszedł do innej kobiety i wyjechali za granicę. Po pewnym czasie jednak poprosił żonę o wybaczenie. Żona wybaczyła i wróciła do męża, zostawiając dwójkę dzieci w domu.
Nie planowaliśmy wystawnego ślubu. Pobraliśmy się i udaliśmy do restauracji, gdzie czekali nasi najbliżsi krewni.
Podczas przyjęcia moja teściowa przyniosła do nas dwóch bliźniaków. Patrząc na mnie, powiedziała: “To jest mój ślubny prezent. Jeśli je pokochasz, moja córko, będziesz mogła w przyszłości być dobrą matką”.
Oczywiście, byłam w szoku. W końcu wszyscy wiedzieli, że nie chciałam mieć dzieci. Patrzyłam na dzieci w milczeniu, a w moich oczach pojawiły się łzy. Chciałam rzucić wszystko i uciec. Ale wiedziałam, że to nie jest rozwiązanie. Przyjęłam wyzwanie.
Od tego czasu minęło pięć lat. Dzieci rosną grzeczne, miłe i posłuszne. Kocham je bardzo. Nie wyobrażam sobie życia bez tych chłopców. Nawet jestem wdzięczna ich rodzicom i teściowej za tę sytuację.
A propos, spodziewam się teraz dziecka. I nie zamierzamy poprzestać na jednym. Wiele przemyślałam. Życie jest naprawdę nieprzewidywalne!
