Żyję z ciężkim kamieniem na duszy już od wielu lat. Mam troskliwego męża i dobrą rodzinę. Ale błąd młodości nie daje mi spokoju. Wtedy, w pierwszym roku małżeństwa z mężem, dopiero co się przyzwyczajaliśmy do bycia razem. Mogliśmy na jakiś czas się rozstać. I myślałam wtedy, że to już wszystko

Życie toczy się dalej, mój syn rośnie, a ja żyję z ciężkim kamieniem na duszy już od wielu lat. Moje krótkotrwałe zauroczenie inną osobą samo mnie ukarało. O mojej tajemnicy nie wie nikt, tylko moja siostra wiedziała, że 6 lat temu spotykałam się z innym mężczyzną, ale nawet ona nie wie, że jej siostrzeniec to jego dziecko. Dla wszystkich mój syn to dziecko mojego męża, ale tylko ja wiem, że naprawdę nie jest to prawda.

Wszystko stało się bardzo banalnie. Kiedy odpoczywałam w kawiarni z siostrą, poznałam mężczyznę, który mi się spodobał w rozmowie. W małżeństwie z mężem byliśmy wtedy tylko pierwszy rok, który był najbardziej napięty – jeszcze się ocieraliśmy charakterami.

Były kłótnie, i właśnie w takich momentach najbardziej chciałam porozmawiać z moim tajemniczym wielbicielem. Ogólnie zaczęliśmy się spotykać u niego w domu, prawda, nie więcej niż godzinę. Mąż w ogóle niczego nie zauważał, myślał, że chodzę na spacery do przyjaciółek.

Jeśli spotkania na boku były bardzo częste, to z mężem coraz rzadsze. Moje myśli były zajęte tylko moim wielbicielem. Ale on jakoś szybko ostygł do mnie, widziałam, że stara się zakończyć nasz związek. A ja poczułam, że spodziewam się dziecka. Według wszystkich obliczeń, rozumiałam, że przyszły ojciec mojego dziecka na pewno nie jest mój mąż, ale mimo to zaskoczyłam swojego męża niespodziewaną nowiną, że zostanie ojcem. Jak był szczęśliwy! Jak moja i jego rodzina cała rozświetliła się od szczęścia!

Przez cały okres, kiedy chodziłam w oczekiwaniu dziecka, nie martwiłam się – kiedy dziecko się urodzi, nikt niczego nie zauważy – w końcu obaj byli jasnowłosi i niebieskooki, taki mam gust. Jest kilka różnic między nimi, ale są nieistotne. A syneczek w ogóle urodził się podobny do mnie, choć jasnowłosy. Ale tylko ja zauważałam, że usta chłopca są takie, jak u jego biologicznego ojca. Nawet czasami mimika podobna. I nie mam wątpliwości, że on jest ojcem dziecka.

Dlaczegoś nie miałam wyrzutów sumienia zaraz po narodzeniu syna. A kiedy maluch zaczął rosnąć, zaczęłam się martwić: co ja narobiłam? Mój mąż po prostu uwielbia go. Nie domyślają się też teściowie, szczególnie dziadek bardzo mocno kocha swojego wnuka. Z biegiem lat cała rodzina dostrzega nowe cechy dziecka i mówi, że to na pewno ich krew. Ktoś dostrzegł maniery dziadka i marzycielskość babci. Biedni ludzie, oni w to wierzą!

Maluch ma już 5 lat. I jeśli na początku byłam przekonana, że poradzę sobie z własnym sumieniem, to teraz rozumiem, że czuję się coraz gorzej. Nawet moi krewni nie wiedzą o moim oszustwie, i bardzo żałuję, że od razu przynajmniej siostrze o wszystkim nie powiedziałam, może dałaby mi wtedy dobre rady, a teraz jest już za późno – przecież milczałam przez wiele lat.

Myślę, że nawet ona mi nie wybaczy – cała moja rodzina bardzo dobrze traktuje mojego męża i nawet często stają w jego obronie, jeśli kłócimy się.

A jeszcze więcej oleju do ognia dolewa sam mąż swoimi żartami. Jeśli słyszy, że maluch marudzi, mówi mu:

– Nie-nie, ty nie jesteś moim synem! Bo mój syn nie może być takim płaczkiem! Nie jesteś moim dzieckiem, tylko mamą!

Poza sumieniem martwią mnie też obawy. A co jeśli dziecko zachoruje i będzie potrzebna pomoc prawdziwego ojca? I wtedy wszystko wyjdzie na jaw! To jak kara za moje kłamstwo. Wierzę w takie rzeczy. Z każdym dniem coraz bardziej chcę ujawnić tajemnicę i niech się dzieje, co chce.

Napisałam wszystko tak, jak jest, ale bez szczegółów – to przecież moja tajemnica. A celem mojego listu jest jeden – może wśród czytelników znajdzie się zrozumiała osoba, która może mi doradzić – co robić dalej? Otworzyć się przed wszystkimi, opowiedzieć swoją tajemnicę czy milczeć przez całe życie? Tylko nie karćcie mnie zbyt mocno – ja i tak już sama siebie karzę przez te wszystkie lata.

Spread the love