Dlaczego nie warto być przyjacielem dla swoich dzieci
Która mama lubi karać swoje dzieci, robić im uwagi, ostrzegać, krzyczeć, narzekać? Oczywiście, nikt nie zachęca was do surowych metod wychowania, jednak dziecko musi rozumieć, że rodzice to nie po prostu przyjaciele z ulicy.
Przedstawiamy wam opinię Christiany Organ na temat “surowej mamy”.
“Nie boję się być surową mamą, bo nie chcę wychować bachorów” Codziennie moje dzieci na mnie się złość. Dlaczego? Bo zmuszam ich do zakręcania tubki z pastą do zębów, ścielenia łóżka, przynoszenia swoich ubrań do prania, sprzątania w łazience po sobie. Czasem jestem nawet bardzo zuchwała, bo proszę dziecko, aby posprzątało po psie i umyło naczynia.
Czasem naprawdę dużo narzekam, czasem pozwalam sobie krzyczeć, a w ogóle, jestem najgorszą mamą na świecie.
Jednak tak mogą myśleć moje dzieci, ale nie ja, bo sama uważam, że jestem całkiem normalna w stosunku do wszystkich rzeczy. W końcu nie ograniczam dzieci: mogą do nocy oglądać telewizję, jeść chipsy z colą, późno kłaść się spać, dostawać różne oceny. Nawet staram się nie zwracać uwagi na rozrzucone skarpetki i zabawki w ich pokoju. Co tam, przestałam reagować na to, że nigdy nie opuszczają deski sedesowej.
Jestem dobra, taką chcę być w oczach dzieci, ale chcę wychować ludzi, a nie bezczelnych idiotów, dlatego czasem muszę być surowa. Oczywiście, wokół mnie będzie wiele łez, próśb i oskarżeń. Będą podawać argumenty, że cały dzień przed komputerem to nie szkodliwe, że naprawdę nie było pracy domowej, a bałagan zrobił się w pokoju sam i kilka sekund przed tym, jak weszłam. Jestem pewna, że regularnie dzieci uważają mnie za jakąś wiedźmę. Czasem otwarcie mówią mi, że się złością, bo wymyśliłam “niezrozumiałe zasady”.
Czy podoba mi się być taką złą dla swojego dziecka? Nie powiem. Bo to kłamstwo. Szczerze chciałabym, aby na ich twarzach nie było łez, aby żyły i cieszyły się. Bo nie bardzo przyjemnie, gdy własne dziecko patrzy na ciebie złym wzrokiem. Ale to normalne dla każdej normalnej mamy.
Czy chciałabym być przyjacielem dla dzieci? Oczywiście. Chcę, aby między nami była zaufanie, miłość, zrozumienie, aby czuły, że zawsze mogą do mnie przyjść, otrzymać wsparcie, ochronę i pomoc.
Ale czy mając to na uwadze, powinnam być przyjacielem dziecka? Nie. Jestem mamą, a nie przyjacielem.
Nie chcę wychować neandertalczyków. Nie chcę wychować syna, który potem będzie siedział na głowie żony i mówił, że to ona ma prać mu skarpetki i gotować kolację. Nie chcę wychować tej, która będzie wieszać się na bogatych mężczyznach, bo sama nie będzie miała nic w głowie. Chcę mieć godnych dzieci, prawdziwych ludzi.
Dlatego nie mogę być dla nich przyjacielem. Czy przyjaciel 5-letniego chłopca odmówi mu eksperymentu wejścia na szafę? Nie. Sama przecież widzę, jak moi synowie grają z przyjaciółmi. Oni nie zwracają uwagi na to, że mogą się zranić, że mogą połamać zabawki, bo przecież “to zabawa”. Ale czy ja, jako mama, powinnam to pozwalać? Nie. Dlatego muszę być tą złą.
Nie mogę pozwolić sobie na to, aby moje dzieci były zepsute, bezczelne, leniwe. Nie mogę pozwolić sobie na to, aby one robiły co chcą. W końcu, nawet jeśli jestem złą mamą, to i tak kocham swoje dzieci i chcę dla nich jak najlepiej. Wiem, że teraz mogą mnie nienawidzić, ale w przyszłości będą mi wdzięczne. Bo wychowałam ich na ludzi.
