Czekał na piękną kobietę z różą w ręku, z którą korespondował przez rok i nigdy nie widział. A na spotkanie przyszła 40-letnia, pełna kobieta. Ale to nie był ostatni zaskoczenie
Czekał na piękną kobietę, z którą korespondował przez rok i nigdy nie widział. A na spotkanie przyszła 40-letnia, pełna kobieta. Ale to nie był ostatni zaskoczenie.
Jan Kowalski wstał z ławki, poprawił wojskowy mundur i rozejrzał się po tłumie ludzi przechodzących przez Centralny Dworzec. Czekał na dziewczynę, dziewczyny, której nigdy nie widział – dziewczyny z różą.
Zainteresował się nią rok temu w bibliotece na Florydzie. Jego uwagę przykuła jedna książka, nie ze względu na treść, ale na ołówkowe notatki na marginesach. Miękki pismo odzwierciedlało przemyślaną duszę i przenikliwy umysł. Na książce było napisane imię poprzedniego właściciela – panna Halina Nowak.
Znalezienie jej adresu wymagało dużo czasu i wysiłku. Mieszkała w Nowym Jorku. Napisał do niej list, przedstawił się i zaproponował przyjaźń korespondencyjną. Następnego dnia został wysłany za granicę.
Przez rok poznawali się przez listy. Każdy nowy list był jak ziarenko spadające na żyzną ziemię – ich serca. Początek romansu był obiecujący. Kowalski poprosił dziewczynę o przesłanie mu zdjęcia, ale odmówiła. Napisała, że jeśli naprawdę jej zależy, to wygląd nie ma znaczenia.
I nadszedł czas powrotu do domu. Spotkanie zostało zaplanowane na 7 rano na Centralnym Dworzu w Nowym Jorku. “Poznasz mnie – napisała dziewczyna – na klapie mojego płaszcza będzie czerwona róża”.
I oto o 7 rano stał na stacji, czekając na dziewczynę, której twarzy nigdy nie widział. W jego stronę szła młoda kobieta o smukłej, pięknej figurze. Jej twarz obramowały długie, jasne loki, a oczy były niebieskie jak delikatne kwiaty. W swoim bladozielonym kostiumie wyglądała jak dopiero co obudzona wiosna.
Podszedł do niej, zupełnie zapominając sprawdzić, czy ma różę. Jej usta tkwiła lekka, prowokująca uśmiech. – Przepuść mnie, marynarzu! – powiedziała.
I wtedy zobaczył, że za nią stoi właściwa Halina Nowak. Kobieta miała około 40 lat, jej siwiejące włosy kryły się pod zniszczonym kapeluszem. Była pełna i jej grube nogi ledwo mieściły się w butach na niskich obcasach.
Dziewczyna w zielonym kostiumie już odeszła. Czuł, jakby rozpadł się na dwie części, tak silne było pragnienie, by pójść za dziewczyną, ale tak głębokie były jego uczucia do tej kobiety, która stała się dla niego bardzo bliską osobą.
Stała nieruchomo. Jej blade, okrągłe oblicze było delikatne i mądre, a oczy ciepłe i łagodne. Nie wahał się. Jego palce ściskały egzemplarz książki, dzięki której się poznali.
Nawet jeśli to nie była miłość, to było coś bardzo cennego, być może nawet lepszego niż romantyczne uczucia. Wyrównał ramiona, oddał honor i podał kobiecie książkę, choć wewnątrz rozrywało go rozczarowanie.
- Jestem porucznik Jan Kowalski. A ty chyba jesteś panna Halina Nowak? Jestem tak szczęśliwy, że w końcu się spotkaliśmy. Czy mogę zaprosić cię na kolację?
Kobieta uśmiechnęła się. – Nie wiem, o czym mówisz, synu – odpowiedziała. – Młoda kobieta w zielonym kostiumie, która właśnie przeszła, poprosiła mnie, bym przypięła tę różę do płaszcza. I powiedziała, że jeśli zaprosisz mnie na kolację, powinnam ci powiedzieć, że czeka na ciebie w restauracji po drugiej stronie ulicy.
