Przypowieść o tym, jak właściwie wypuszczać dzieci

Mama i tata często zabierali syna na wakacje do babci. Kiedy już dorósł, powiedział rodzicom: “Jestem już duży, po co ze mną tak, jakbyłem mały? Sam mogę dojechać do babci!” Po krótkich sporach rodzice się zgodzili.

Stoją na peronie, żegnają, udzielają ostatnich rad, a syn ciągle powtarza: “Wiem, wiem, już sto razy powiedzieliście…!” Wtedy ojciec mówi: “Synku, jeśli nagle poczujesz się źle lub przestraszysz, to masz to…” i wkłada coś do kieszeni dziecka.

I tak chłopiec siedzi w pociągu, jedzie, ogląda krajobraz za oknem… A wokół ludzie… obcy… tłoczą się, hałasują, wchodzą, wychodzą, konduktor niezadowolony upomina go, jakiś obcy mężczyzna również spojrzał na niego niezadowolony… a chłopiec czuje się coraz gorzej… i z każdą chwilą robi się mu coraz trudniej i straszniej… Aż wreszcie staje się mu straszno. On się pochyla, schowawszy się w kącie, a z jego oczu spływają łzy. Nagle chłopiec przypomina sobie, że ma coś w kieszeni od ojca. Drżącą ręką wyciąga karteczkę, rozkłada ją, a tam napis: “Synku, jestem w sąsiednim wagonie…”

Tak samo jest w życiu, musimy puszczać nasze dzieci, ufając im, ale zawsze powinniśmy być w wagonie obok, żeby dzieciom nie było straszno.

Być obok – póki jesteśmy przy życiu.

Spread the love