Kapryśna córka, przez którą straciliśmy przyjaciół
Dzieci to kwiaty życia, ale czasem mogą naprawdę wszystko zepsuć, zwłaszcza uparte dzieci i rodzice, którzy nie potrafią postawić swoich dzieci na właściwe miejsce, a tylko je rozpieszczają. Tak właśnie byli moimi przyjaciółmi, o których wam opowiem. Ich mała księżniczka swoimi kaprysami doprowadziła do tego, że pokłócili się praktycznie ze wszystkimi znajomymi, zablokowali nas w mediach społecznościowych i ciągle kłócą się między sobą. Ale to nic, główne, żeby pragnienia księżniczki były spełnione.
Z Kasią jestem przyjaciółką od dzieciństwa, a jej mąż – był najlepszym przyjacielem mojego chłopaka, początkowo wszyscy byliśmy w jednym gronie przyjaciół, a potem niemal jednocześnie zaczęliśmy się spotykać. Wyszliśmy za mąż w tym samym czasie, wspieraliśmy się nawzajem, nasza przyjaźń była bardzo silna, wydawało się, że jesteśmy jak rodzina.
Później mężowi mojego chłopaka zaproponowano awans, ale w innym mieście, więc przeprowadziliśmy się. W tym samym czasie Kasia poinformowała mnie, że spodziewa się dziecka. Byłam bardzo szczęśliwa dla niej. Kontaktowaliśmy się głównie przez telefon, widywaliśmy się raz na kilka miesięcy, ponieważ rzadko wracaliśmy do rodzinnego miasta. I tak się stało, że urodziła się córeczka Kasi – Hania. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że Kasia całkowicie zagłębiła się w macierzyństwo. Nawet nasi inni przyjaciele zauważyli to zjawisko. Mamy inne przyjaciółki, które są matkami, ale z nimi można porozmawiać o innych tematach niż pieluszki i przeziębienia. Ostrzegły mnie, że Kasia bardzo rozpieszcza swoją córkę, że stała się centrum ich rodziny i że to źle się skończy.
Minęło sześć lat. Wróciliśmy do rodzinnego miasta. Przede wszystkim zdecydowaliśmy się odwiedzić Kasię i Adama. Nie przyszliśmy z pustymi rękoma, kupiliśmy szampana, tort i laleczkę dla Hani. Kiedy tylko przekroczyliśmy próg mieszkania, mała dziewczynka od razu podbiegła do nas i zaczęła pytać:
- Co przynieśliście dla mnie?
- Tort i laleczkę! – powiedziałam nieco zakłopotana.
Dziewczynka wzięła zabawkę i od razu rzuciła ją na podłogę, sukienka jej nie przypadła do gustu. Było nam przykro za to patrzeć, ale rodzice nic nie powiedzieli, tylko się śmieli.
Następnie usiedliśmy do stołu i właśnie wtedy zaczęło się prawdziwe piekło. Nie mogliśmy nawet wyrazić słowa, dziecko ciągle narzekało, ciągnęło nas do swojego pokoju, żebyśmy bawili się z nią. Ogólnie rzecz biorąc, minęła pół godziny, a my nawet nie usiedliśmy przy stole. Byłam już zmęczona i wstałam z kolan, żeby pójść do kuchni po coś do picia.
- Ciociu, jesteś zupełnie szalona! – zaczęła krzyczeć Hania i rzuciła w moją stronę pantofle. Krzyknęła Lena i rzuciła w moją stronę pantofle.
Widziałam, że mój chłopak zaczyna tracić cierpliwość, a Kasia z Adamem powiedzieli, że powinniśmy jeszcze trochę się pobawić z Hanią, żebyśmy nie odmawiali dziecku.
Nie wytrzymałam już dłużej i zaproponowałam Kasi, żeby włączyła Hani jakieś kreskówki, bo inaczej nie pozwoli nam spokojnie usiąść przy stole. Wspomniałam też, że Hania powinna więcej pracować.
Kasia bardzo się obraziła i zaczęła krzyczeć na mnie z pretensjami, że nie powinnam ingerować w wychowanie jej córki.
- Co ty wiesz o wychowywaniu dzieci? Wychowasz swoje dziecko, a potem będziemy rozmawiać!
Nie uważałam za konieczne dłużej zostawać w tym przedszkolu, więc zebrałam się z chłopakiem i wyszliśmy. Tak zakończyła się nasza przyjaźń. Po prostu nie rozumiem takich rodziców, jak można pozwalać na wszystko swojemu dziecku? Przecież to źle dla nich. Co myślicie na ten temat?
