Pomagam córce tylko pieniędzmi z moich zarobków, a synowi nie daję nic. Mojej synowej to się nie podoba, uważa, że robię różnicę między dziećmi. A ja po prostu nie chcę inwestować w obce
Wiem, że wszystkie dzieci należy kochać tak samo, ale uważam, że należy pomagać dziecku, które to doceni.
Mam dwoje dzieci: syna i córkę. Oboje są dorośli, żonaci i mieszkają osobno.
Moja córka, dzięki Bogu, ma się dobrze, więc nie martwię się o nią.
Nie mogę powiedzieć tego samego o moim synu; jego sytuacja nie jest najlepsza, delikatnie mówiąc, i szkoda, że on tego nie widzi.
Mam 59 lat i od 12 lat pracuję we Włoszech.
Wracam do domu tylko raz w roku, kiedy wyjeżdżam na wakacje. Zawsze odwiedzam moje dzieci i widzę, jak żyją.
I naprawdę nie podoba mi się to, co widzę u mojego syna.
Jerzy ożenił się 10 lat temu. Nie mają własnego mieszkania, więc mieszkają w domu szwagierki z jej rodzicami.
Teściowie mają duży dom, ale od wieków nie był remontowany.
Kiedy syn do nich przyjechał, od razu wziął się do pracy i ciągle coś robi.
Dom swatów jest teraz nie do poznania, tak wypiękniał. A wszystko dzięki staraniom syna.
Nie powiedziałabym ani słowa, wręcz przeciwnie, byłabym szczęśliwa, gdyby chociaż coś tam należało do mojego syna.
Ale on tam mieszka, jak to mówią, na prawach ptaka.
Według dokumentów dom należy do ojca mojej synowej, czyli do mojego teścia.
Okazuje się, że syn nie inwestuje we własny majątek, a jak coś się stanie, to pokażą mu drzwi i nie będzie w stanie nic udowodnić.
Sytuacja mojej córki jest zupełnie inna. Kiedy wychodziła za mąż, wraz z moimi swatami dołożyliśmy się i kupiliśmy im dwupokojowe mieszkanie.
Zarejestrowaliśmy nieruchomość na moją córkę i mojego zięcia w równych częściach. Uważam, że to sprawiedliwe.
Z swatami inwestujemy po równo, ja daję trochę, oni dają trochę, więc nasze dzieci mają zapewnione dobre warunki.
Mają dwie dorastające córki, a ja kupuję dziewczynkom wszystko – od zabawek po ubrania.
Mama mojego zięcia również przychodzi do nich codziennie, aby pomagać przy dzieciach.
Synowa mnie za to beszta, mówiąc, że pomagam tylko córce i zupełnie zapomniałam o synu.
Dlaczego mam im dawać pieniądze, które mój syn na pewno zainwestuje w dom jej ojca?
Gdyby mój szwagier zapisał chociaż część swojego majątku mojemu synowi, to byłaby zupełnie inna historia.
W obecnej sytuacji uważam, że postępuję słusznie – nie zamierzam inwestować swoich ciężko zarobionych pieniędzy w cudze. Widzę, że mój syn też jest tym urażony, ale nie zmienię zdania.
