Taka babcia nam niepotrzebna! Nie chcę już puszczać dziewczynek do swojej teściowej
Moja teściowa od dawna jest na emeryturze, ale dwa razy w tygodniu dorabia sobie. Sprząta w domu na wsi. Mówi, że to jej bardzo pomaga. Mieszka z mężczyzną, ojczymem mojego męża. On jeszcze nie jest emerytem, pracuje, ale jako osoba niezbyt solidna, często pije i może wydać całą swoją pensję. Według słów teściowej, jej budżet pozwala na bardzo skromne życie, z dużymi oszczędnościami. Jednak ja widzę, że nie wydaje pieniędzy tylko na jedzenie. W jej garderobie pojawiają się nowe ubrania, a do domu przynosi różne rzeczy.
Teściowa nie przestaje mówić, że kocha swoje wnuczki nade wszystko. Często zabiera je na weekendy. Teściowa zabiera nasze dziewczynki w wieku 5 i 7 lat, a także syna mojej córki, który ma 6 lat. Nie mamy nic przeciwko temu, bo jest troskliwą i opiekuńczą babcią. Czyta im książki, bawi się z nimi, rozmawia i zabawia tak, że dzieci nie siedzą w telefonach, których nie lubi. Teściowa świetnie gotuje. W jej domu zawsze czekają na wnuki ciasta i przysmaki. Więc jako babcia jest wspaniała. Jej mąż, choć przyzwyczajony do picia, nie pozwala sobie na to w obecności wnuków. Teściowa oznajmiła, że nie toleruje pijackich wybryków. Sam “dziadek” nie jest zbyt zainteresowany dziećmi i nie zostaje z nimi sam. Więc babcia zabiera wnuki ze sobą, gdy idzie gdzieś.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jedna dziwna nawyki teściowej: nie robi zakupów z wyprzedzeniem, a idzie z dziećmi do pobliskiego supermarketu, aby same mogły wybrać, co chcą. Pozwala im kupować tylko jedzenie. Na zabawki i inne dziecięce przyjemności nie ma pieniędzy. Takie prezenty są dozwolone tylko od święta. Naturalnie, dzieci w supermarkecie chcą kupić wszystko, co widzą. Zaczynają prosić babcię. Ale ona odmawia im we wszystkim. Teściowa zabiera zabawki i odkłada je z powrotem na półkę. Następnie zaczyna tłumaczyć wnukom, że nie może kupić wszystkiego, bo po prostu nie ma na to pieniędzy. To niemożliwe przekonać ją do zmiany zdania.
Po co ona tak robi? Wątpię, żeby to robiła z jakimś wychowawczym celem. To bardziej przypomina jakieś okrucieństwo ze strony babci. Chociaż wcześniej nie zauważałem u niej takich skłonności. Zadzwoniłem do niej w tej sprawie, prosiłem, żeby przestała to robić, byłam oburzona. Jednak trzyma się swojego zdania: twierdzi, że jest jej łatwiej robić zakupy z dziećmi, żeby same mogły wybierać, co chcą jeść. Inny sklep, w którym nie ma zabawek, nie wchodzi w rachubę. Uważa, że tam nie ma takiego wyboru produktów. Czyż przyjemnie patrzeć na dziecięce łzy? Po tym telefonie zadzwoniła do mnie siostra mojego męża z pretensjami, dlaczego tak się czepiam jej matki! Nazwała moje dzieci kapryśnymi i doradziła mi lepiej je wychować. Mówi, że jej syn potrafi się zachować w sklepie i nie prosi o nic. A jeśli moje córki chcą czegoś, to powinnam dać na to pieniądze.
Taka sytuacja! U nas też nie leży w domu mnóstwo pieniędzy. Ale mamy dość rozsądku, żeby nie zabierać dzieci tam, gdzie jest dużo pokus. Wszystkie dzieci mogą być kapryśne, zwłaszcza gdy wokół jest tyle zabawek. Jeśli ktoś ma spokojne dziecko, które niczego nie chce, to jeszcze nie znaczy, że wszystkie dzieci muszą być takie. Nawet z mężem pokłóciliśmy się. Nie chcę już puszczać dziewczynek do babci, bo zabierają je na zakupy i drażnią. Po co je traumatyzować? Mąż się zdenerwował i oświadczył, że w takim razie wyjedzie na cały weekend na ryby, zostawiając mnie z dziećmi. Więc problem pozostał. Teraz nie wiem, jak moje córki mają się zachowywać wobec babci?
