Postanowiłam zrobić mężowi niespodziankę i przyjechać bez zapowiedzi

Mój mąż przez długi czas przebywał w podróży służbowej w sąsiednim mieście, oddalonym o zaledwie trzy godziny jazdy pociągiem. Przyjeżdżał do domu tylko na weekendy, przybywając w sobotę rano i wracając ostatnim pociągiem w niedzielę wieczorem.

Pewnego razu był tak niechętny do opuszczenia nas, że zdecydował się wsiąść do najwcześniejszego autobusu w poniedziałek. Oczywiście, bardzo się ucieszyłam, ale transport publiczny ruszał znacznie później, co zmusiło mojego męża do pieszej wędrówki na dworzec autobusowy. Pomimo dystansu, nadal współczułam mu bardzo.

Niestety, potem nie wrócił do domu w kolejne dwa weekendy. Powody były niejasne: był zmęczony albo chory, już nie pamiętam.

Przez cały tydzień nie mogłam znaleźć spokoju i męczyły mnie głupie pytania. W trzeci weekend zabrałam dziecko do babci i pojechałam pociągiem do miasta N.

Błagałam pociąg, aby jechał szybciej. Kiedy w końcu dotarłam, pospieszyłam do domu znajomych, gdzie mój mąż miał być w podróży służbowej. Nie pamiętam, jak tam dotarłam!

Otworzyli mi drzwi, a oni powiedzieli, że mój mąż tam nie był, pojechał rano do domu, czyli do mnie. Nie bardzo rozumiałam, co się dzieje. Wróciłam na stację kolejową i wróciłam pociągiem do domu, a tam nikogo nie było – ani męża, ani babci z dzieckiem. Okazało się, że babcia i jej wnuk wyjechali na wieś.

Byłam bardzo zmęczona, zła, a łzy paliły mi oczy.

Telefony komórkowe były wtedy bardzo drogie, ale stacjonarne były całkiem przystępne. Mogłam więc zadzwonić i powiedzieć mu, co się dzieje. Ale wniosek był oczywisty: poszedł do swojej kochanki!

Te myśli dręczyły mnie przez cały weekend.

Mój mąż pojawił się wczesnym rankiem w poniedziałek. Zadzwonił z pracy.

“Naprawdę przyszłaś do mnie?” zapytał ponurym tonem.

“Tak, przyjechałam, Powiedzieli mi, że wróciłeś do domu, i natychmiast wróciłam! A ty…!

– A ja wróciłem do domu, wszedłem i nikogo nie było. Spotkałem sąsiadkę i zapytałem, gdzie się podzialiście. Powiedziała, że pojechaliście do daczy. No to pojechałem do rodziców i zostałem u nich na noc. Nie mogłem zadzwonić, bo na daczy nie ma telefonu.

– Spytałeś sąsiadki? A ona mi ani słowa… Poczekaj, już wracam!

Poszłam do sąsiadki.

– Anna, czy widziałaś męża w sobotę? Pytał o nas? A ty co…!!!

Z oburzenia i ulgi wybuchnęłam płaczem. Pierwszym powodem było to, że się nie spotkaliśmy, a drugim, że góra z moich ramion zeszła.

Spread the love