W niedzielę pojechałam odwiedzić syna, a synowa mile mnie zaskoczyła stawiając na stole pierogi, ja też zawsze tak robię. Ale potem byłam bardzo zdenerwowana i postanowiłam, że odwiedzę ich ponownie w następny weekend

Ostatnio rzadko odwiedzam syna, gdyż kupili mieszkanie w przeciwnej dzielnicy. Pewnej niedzieli postanowiłam ich odwiedzić i zapowiedziałam moją wizytę, gdy wychodziłam z domu. Godzinę później dotarłam na miejsce.

W kuchni krzątała się moja synowa, nakryła do stołu i zaprosiła nas na obiad. Byłam mile zaskoczona, widząc Annę stawiającą na stole bohrachy i pierogi.
W myślach pochwaliłam synową.

Jednak kiedy spróbowałam bogracza, poczułam dziwny smak. Zapytałam więc synową, jakiego przepisu użyła. Wtedy spotkała mnie niemiła niespodzianka. Anna odpowiedziała, że to mrożony półprodukt ze sklepu, twierdząc, że jest łatwiejszy do przyrządzenia i tańszy.

Gdy to usłyszałam, prawie zakrztusiłam się. Pierogi również pochodziły z tego samego sklepu. Nastrojowi mojemu było zdecydowanie niedobrze. Nie miałam już ochoty jeść, wypiłam tylko herbatę i to wszystko.

Osobiście taki sposób odżywiania nie jest dla mnie akceptowalny, gdyż wysokiej jakości jedzenie to podstawowy warunek zdrowia. Mój wnuk ma teraz 14 lat i musi się dobrze odżywiać, ale moja synowa jest zbyt leniwa, by gotować, przynosząc wszystko ze swojego ulubionego sklepu spożywczego.

Jestem pewna, że nie ma nic smaczniejszego niż domowe jedzenie. I zdecydowanie nie warto na tym oszczędzać. Następnego sobotniego ranka poszedłam na targ i zakupiłam świeże produkty, a w niedzielę znowu udałam się do synowej i syna.

Zaproponowałam, żebyśmy wspólnie ulepili pierogi i przygotowali bohracha. Na początku synowa nie była zbyt entuzjastycznie nastawiona do pracy, ale w miarę postępu procesu jej nastrój się poprawił, a my świetnie się bawiliśmy, rozmawiając w kuchni podczas gotowania.

A potem, kiedy usiedliśmy przy stole, a mój wnuk zjadł wszystkie pierogi i poprosił o więcej, zobaczyłam, jak oczy mojej synowej się rozjaśniają. Była zadowolona, że zarówno jej syn, jak i mąż, pochwalili ją za pyszny obiad. A ja również byłam szczęśliwa, bo osiągnąłam swój cel i nie pokłóciłam się z synową.

Spread the love