Od mamy dowiedziałam się, dlaczego przez tyle lat tata nie pozwalał mi się z nią kontaktować — wszystkiemu winna była babcia. Po rozwodzie, kiedy rodzice próbowali jeszcze raz się zejść „dla naszego dobra”, babcia stanowczo zaprotestowała. Powiedziała, że nie pozwoli, by mama znów „wchodziła jej w paradę” w domu. A jednak mama twierdzi, że do dziś jest wdzięczna zarówno babci, jak i tacie — za to, że nas wychowali

Po rozwodzie rodziców zostaliśmy z tatą. Ja miałam wtedy dziesięć lat, mój brat dziewięć. Mama chciała nas zabrać, ale tata — człowiek wpływowy, z pieniędzmi i znajomościami — po prostu na to nie pozwolił. Tak trafiliśmy pod opiekę jego i naszej babci. A babcia… cóż, nie darzyła nas szczególną sympatią, bo nie cierpiała naszej mamy.

Kiedy chodziłam do szkoły, pamiętam, jak koleżanki mamy wpadały do mojego klasy, mówiąc, że mama dzwoni i chce ze mną porozmawiać. Rozmawiałyśmy krótko — i zawsze prosiła, bym nikomu w domu o tym nie mówiła. Jednak w domu dowiadywano się o każdym telefonie. I w końcu przestałam odbierać.

Każdego dnia słyszałam w domu rozmowy o mamie: jaka to niewdzięczna, jak źle zrobiła, jaka jest „nie taka”. A ja tak bardzo chciałam ją zobaczyć… wesprzeć jakoś, choć sama byłam dzieckiem.

Pamiętam, jak dzwoniła do taty. Najpierw rozmawiali o pieniądzach, a potem zaczynały się kłótnie. Próbowałam wziąć od taty jej numer, żeby zadzwonić po kryjomu — ale zabronił absolutnie. Mimo że mama regularnie płaciła alimenty i od czasu do czasu wysyłała nam paczki.

Lata mijały. Tata nigdy już się nie ożenił. Babci zabrakło. Ja sama wyszłam za mąż. I dopiero wtedy zdobyłam się na odwagę, by porozmawiać z tatą o mamie. Mój mąż towarzyszył tej rozmowie i przekonał tatę, aby dał mi jej numer.

Kiedy w końcu usłyszałam od taty: „Możesz zadzwonić”, byłam tak szczęśliwa… Jakby nagle otworzyło się okno do przeszłości.

Wróciłam do domu, wykręciłam numer — ale gdy usłyszałam jej głos, przestraszyłam się i szybko się rozłączyłam. Mama oddzwaniała chyba dziesięć razy. W końcu odebrałam. I udało mi się powiedzieć tylko jedno słowo:
— Mamo…

Poznała mnie od razu. Była wzruszona. Szczęśliwa. Ja też płakałam. Pytała o brata, jak to możliwe, że wreszcie mogłyśmy porozmawiać. Nie mogła uwierzyć, że tata dał mi jej numer — o co prosiła go przez lata.

Mama zaczęła dzwonić codziennie, po kilka razy. Zapraszała mnie z mężem i brata w odwiedziny. Dałam jej numer brata — i oni także zaczęli rozmawiać. Byliśmy tak bardzo szczęśliwi… wszyscy oprócz taty.

Tata miał żal, choć starał się tego nie pokazywać. Bałam się powiedzieć mu, że chcemy pojechać do mamy. Znów pomógł mąż — porozmawiał z tatą. Brata tata nie puścił. Ale mnie z mężem tak.

Mama mieszkała bardzo daleko — prawie sześćset kilometrów od nas.
Powiedziała, że mają własne mieszkanie i możemy zostać tyle, ile chcemy.
Przyjęli nas niezwykle ciepło.
Mama była tak samo piękna i dobra, jak ją pamiętałam.
Jej mąż — przemiły, spokojny człowiek.

A ja odkryłam, że mam małego braciszka. Dziewięcioletniego.
Bardzo podobnego do swojego taty.

I to wtedy mama opowiedziała mi, dlaczego tata nigdy nie pozwalał nam się z nią kontaktować.
Wszystko przez babcię.
Po rozwodzie, gdy rodzice chcieli do siebie wrócić, babcia postawiła warunek — że mama nie będzie już w tym domu „gospodarzyć”.
Mama jednak nie ma do niej żalu. Powtarza, że jest im obojgu wdzięczna — babci i tacie — że wychowali nas najlepiej, jak potrafili.

Dowiedziałam się też, że mama wysłała tacie sporą sumę na moje wesele… którą tata przede mną ukrył.
Ukrył wiele rzeczy związanych z mamą.
Ale to już nie było najważniejsze.

Najważniejsze było to, że odzyskałam mamę.
I zyskałam dodatkowego brata.

Cieszę się, że mama jest dziś szczęśliwa.
I bardzo chciałabym, żeby tata również odnalazł swoje szczęście — żeby jego życie też wypełniło się spokojem i miłością.

Oni oboje popełnili błędy.
Ale są moimi najbliższymi ludźmi.
I z całego serca życzę im — każdemu z nich — jak najwięcej dobra.

Spread the love