Były miesiące, kiedy naprawdę żyłam na samej owsiance – tylko po to, żeby spłacić kredyt za mieszkanie. Nie miałam innego wyjścia. Pracowałam jak wół, po godzinach, łapiąc się wszystkiego, byle mieć własny kąt. A moja przyrodnia siostra, Kasia, ma już wszystko: mieszkanie, samochód, dobrą pracę. I wszystko to kupił jej tata. Gdyby mama kiedyś nie popełniła tego jednego błędu, dziś wszystko wyglądałoby inaczej.

Mam trzydzieści pięć lat i, choć wstyd się przyznać, zazdroszczę Kasi. Wiem, że to nieładne uczucie, ale nic nie mogę na to poradzić. Ona ma dopiero dwadzieścia siedem lat, a już pełen komplet – mieszkanie, samochód, stabilna praca. I wszystko to dostała od ojca.

W dzieciństwie zwiedziła z nim pół świata. Co wakacje – inne miejsce, inne morze, inny hotel. A ja… ja mogłam tylko o tym marzyć. Najbardziej boli mnie to, że na jej miejscu mogłam być ja. Ale nie byłam. I to przez mamę. Uważam, że to wszystko jej wina – bo pozwoliła tacie odejść do innej kobiety.

Z mamą nie rozmawiam od lat. Mam do niej żal. Zniszczyła rodzinę. Była mężatką, miała dziecko, a mimo to – gdy spotkała swoją dawną miłość – nie potrafiła się oprzeć. Tata się dowiedział, nie wybaczył. Spakował rzeczy i wyszedł. A ten „wielki romans” mamusi skończył się, zanim się dobrze zaczął.

Facet, z którym mama „odnalazła swoje szczęście”, szybko zniknął. Bo co innego wspominać młodość, a co innego brać na siebie kobietę z dzieckiem.

Zostałyśmy więc same. Potem przyszły lata dziewięćdziesiąte – trudne czasy. Żyłyśmy głównie z alimentów, które tata płacił regularnie. On pracował kiedyś w zakładach, a po rozwodzie – niespodziewanie dla wszystkich – zaczął robić interesy i dorobił się porządnych pieniędzy.

Mamie jednak nigdy nie wybaczył. Odmówił kontaktu. Ze mną też kontakt stopniowo się urwał, choć pieniądze dalej przesyłał. Nawet wtedy, gdy ożenił się ponownie i w nowym małżeństwie urodziła mu się córka – Kasia.

Kasia od urodzenia miała wszystko. Podróże, markowe ubrania, komputer, a później nawet własny telefon komórkowy – w tamtych czasach to był luksus! Uczyła się w najlepszej prywatnej szkole w Warszawie, rano zawoził ją kierowca, po południu miała tenis i angielski. W domu – niania i pani do sprzątania.

A my z mamą? Żyłyśmy zwyczajnie. Tak „po ludzku”. Na jedzenie starczało, na ubrania z bazaru też, dach nad głową był, ale żadnych luksusów, żadnych wyjazdów. Ja pierwszy raz zobaczyłam morze mając trzydzieści lat. Kasia widziała je co roku.

Nie mogę mieć pretensji do taty – jego też da się zrozumieć. Ale mama… mama jest winna. Dziś mam mieszkanie na kredyt, który będę spłacać jeszcze kilka lat. Gdyby ojciec był przy nas, nie musiałabym żyć na chlebie i wodzie, żeby spłacić ratę.

Były miesiące, kiedy naprawdę jadłam tylko owsiankę. Bo inaczej się nie dało. Nie wyszłam za mąż, nie mam dziecka – nie było kiedy, nie było z kim. Całe życie w pracy, żeby dorobić się choć trochę stabilności. A teraz? Zdrowie siada, a porządnego faceta jak nie było, tak nie ma.

I ciągle myślę: gdyby mama wtedy nie zachowała się tak głupio, wszystko byłoby inaczej. Tata płacił alimenty do mojej osiemnastki, a potem po prostu… zniknął. Zatopił się w swoim nowym życiu. W życiu, w którym była Kasia – jego nowa, lepsza córka.

Spread the love