Córka mieszkała w Warszawie, w pięknym apartamencie razem z mężem, i wszyscy byliśmy przekonani, że u niej wszystko w porządku. Dopóki pewnego dnia nie stanęła w naszym progu z walizkami. Wkrótce potem przyjechali teściowie, żeby ich pogodzić, ale Kasia nie chciała nikogo słuchać. Teraz spotyka się z mężczyzną, który był już dwa razy żonaty

Kilka dni temu zadzwonił do mnie były zięć – pytał, czy Kasia nie zmieniła zdania. Mówił, że bardzo za nią tęskni, że wszystko by jej wybaczył, byleby tylko wróciła. Ale cóż mogłam mu powiedzieć? Kasia ma już innego mężczyznę i w ogóle nie chce słyszeć o swoim byłym.

Po rozwodzie wróciła do naszego domu, do rodzinnego miasta – do Poznania. Do dziś nie możemy z mężem uwierzyć, że naprawdę postanowiła się rozwieść. Wydawało się, że miała udane małżeństwo. Pamiętam, jak opowiadała z zachwytem o tym, jak poznała sympatycznego chłopaka na studiach.

Mieszkali w stolicy, w komfortowym mieszkaniu, niczego im nie brakowało. Po dwóch wspólnych latach bardzo polubiliśmy Pawła – wydawał się porządny, spokojny, odpowiedzialny. Więc kiedy któregoś ranka Kasia pojawiła się z walizkami i powiedziała, że to koniec, że teraz jest „wolną kobietą”, byliśmy w szoku.

Później dowiedziałam się, że to ona zainicjowała rozwód. Wiedziałam zresztą, że tak będzie. Niedługo potem przyjechali rodzice Pawła – błagali, żeby przemyślała decyzję, prosili nas, żebyśmy wpłynęli na córkę. Ale było już za późno. I choć to wszystko minęło, wciąż żałuję, że rozpadło się ich małżeństwo.

A teraz – nowy problem. Nie minął nawet rok, a ona już jest w nowym związku. Jak można być tak niepoważną w wieku trzydziestu lat? Myślałam, że jest bardziej rozsądna. Ale chyba każda matka chce widzieć w dziecku tylko to dobre, przymykając oczy na błędy.

Najgorsze, że jej nowy wybranek był już dwa razy żonaty. Ma też dzieci z poprzednich małżeństw. No naprawdę, świetną „partię” sobie znalazła. Powiedziałam jej prosto: „Po co ci taki facet? Lepiej być samej niż z kimś takim.” Ale kto by mnie słuchał? Kasia zakochana. Mówi, że to dobry, uczciwy człowiek, że ma ciekawą osobowość i porządną pracę. Jak się okazało – to jej szef! Dopiero co zaczęła pracę w naszym mieście, a już zdążyła się wpakować w romans.

Jak ją przekonać, że to nie jest mężczyzna dla niej? Przecież pieniądze i stanowisko nie świadczą o wartości człowieka. Lepiej skończyć ten związek teraz, zanim będzie za późno. A jeśli zajdzie w ciążę? Sama nie wiem, które to już dziecko byłoby dla niego – trzecie? czwarte? piąte?

Dla takich mężczyzn to wszystko takie proste: jest żona – nie ma żony, dzieci rosną bez ojca, byleby alimenty były zapłacone. Myśli, że wystarczy dać pieniądze, żeby być w porządku. Nie rozumie, że dzieci potrzebują prawdziwego domu, obecnego ojca, a nie portfela.

Kiedy Kasia była mała, nie odstępowała mnie ani na krok. Po pracy czekała przy drzwiach, rzucała się na szyję, przytulała. Nigdy nie miałyśmy między sobą kłótni. Nawet w wieku nastoletnim, kiedy innym rodzicom trudno dogadać się z dziećmi, my zawsze się rozumiałyśmy. A teraz? Jakby ktoś ją podmienił.

Nie zauważa prostych rzeczy. Nie umie odróżnić dobrych mężczyzn od złych. I nie słucha moich rad. Pewnie gdzieś popełniłam błąd, bo przestała mi ufać i wszystko robi odwrotnie. Nie wiem już, jak ją przekonać, żeby nie zniszczyła sobie życia i wróciła do Pawła. Zwłaszcza że on wciąż na nią czeka.

Spread the love