Z mężem od dawna wiemy, że nasz zięć ma inną kobietę. Ale naszej córce nigdy o tym nie powiemy. Nikt jej nigdy nie chciał za żonę — gdyby nie on, do dziś chodziłaby sama. A zięć dobrze zarabia, żyje jej się z nim wygodnie. My z mężem nie jesteśmy już młodzi i nie chcemy, żeby po naszej śmierci żyła w biedzie. Niedawno dowiedziała się o tym moja siostra i teraz wstyd mi przed rodziną
Przechodzimy teraz z mężem bardzo trudny okres. Nie potrafimy sobie odpowiedzieć, czy jesteśmy dobrymi rodzicami. Bo prawda jest taka: mąż naszej córki zdradza ją. Wiemy o tym od dawna, tak samo jak on wie, że my o wszystkim wiemy. A mimo to wspólnie postanowiliśmy milczeć. Nie mówić nic córce. Wiem, że brzmi to dziwnie, ale wierzymy, że tak będzie dla niej lepiej.
Bo jeśli powiemy jej prawdę — zostanie sama. A która matka chciałaby, żeby jej dorosła córka była samotna? Ona nigdy nie miała szczęścia w miłości, nikt się o nią nie starał. A teraz przynajmniej ma męża, dom, poczucie stabilizacji. Może on ją zdradza, ale jest ktoś obok. Nie jest sama.
Nie każdy jednak rozumie nasze podejście. Moja siostra uważa, że to, co robimy, jest bardzo złe. Ale nie wtrąca się — mówi, że to sprawa naszej rodziny. I za to ją szanuję. Inni już dawno powiedzieliby córce prawdę. Ale ja uważam, że czasem trzeba wybierać mniejsze zło.
Mój mąż też na początku nie był przekonany. Mówił, że to nieuczciwe, że tak nie można. Ale po kilku szczerych rozmowach zrozumiał, że ja naprawdę wierzę, że tak będzie dla naszej córki lepiej. Przynajmniej teraz.
Zanim jednak podjęłam tę decyzję, próbowałam porozmawiać z zięciem. Chciałam mu wytłumaczyć, że robi źle, że rani naszą córkę. Myślałam, że uda mi się do niego dotrzeć. Nie udało się. Ale zrozumiałam jego sposób myślenia. Nie zgadzam się z nim, ale przynajmniej wiem, co ma w głowie.
Powiedział, że zapewnia naszej córce dobre życie, ale z nią samą trudno mu być — „nie do końca spełnia jego oczekiwania”. Jednocześnie dodał, że ma dobry charakter, że jest ciepła i troskliwa — i właśnie dlatego się z nią ożenił. Taki ma „oficjalny pogląd” i nic na to nie poradzę. Ma prawo żyć po swojemu.
A ja tylko modlę się, żeby w naszej rodzinie jakoś się to wszystko ułożyło. My z mężem nie będziemy żyć wiecznie, a córka jest wszystkim, co mamy. Nie chcemy, żeby została sama, gdy nas zabraknie. Może kiedyś zostanie matką i wtedy miłość dzieci da jej prawdziwe szczęście. Bo przyjaciele to nie rodzina. A mąż, choć nie jest ideałem, przynajmniej daje jej bezpieczeństwo i spokój.
Tak, wiem — to trudne do zrozumienia. Ale czasem rodzic wybiera nie to, co sprawiedliwe, tylko to, co pozwala dziecku przetrwać.
