Przez długi czas spotykałam się z mężczyzną, który – jak się później okazało – miał rodzinę. Nie wiedziałam o tym. Gdy tylko się dowiedziałam, powiedziałam mu, że to koniec. A wtedy Roman oznajmił mi, że tydzień wcześniej zostawił żonę i dzieci… podobno dla mnie. Najtrudniejszy moment przyszedł wtedy, gdy zadzwoniła do mnie jego żona. Do dziś nie wiem, skąd miała mój numer. Rozmawiała ze mną głosem, w którym brzmiał tylko smutek i rozpacz. Nie wiem, czy jej dzieci to słyszały, ale kiedy coś takiego spotyka cię osobiście, masz naprawdę paskudne uczucie w środku. Trudne do opisania. Rozmawiałam potem z przyjaciółkami. Chciałam się poradzić

Nigdy w życiu nie myślałam, że znajdę się w sytuacji, której będzie mi wstyd bardziej przed samą sobą niż przed ludźmi. Bo ja spotykałam się z mężczyzną i nie miałam pojęcia, że ma rodzinę. A gdy tylko się dowiedziałam, natychmiast chciałam to zakończyć. Naprawdę, ostatnią rzeczą, jaką bym zrobiła, byłoby rozbijanie czyjejś rodziny i zabieranie dzieciom ojca.

Ale wtedy on oświadczył, że już rzucił żonę i dzieci.
I tu jest coś, czego nie potrafię ani zrozumieć, ani zaakceptować. Czy naprawdę sądzi, że to w jakikolwiek sposób unieważnia fakt, że przez cały ten czas kłamał – mnie i swoją rodzinę? Czy myśli, że mogłabym mu dalej ufać tak, jak kiedyś?

Mam wrażenie, że on uwierzył, iż zostawiając swoją rodzinę, zasłużył na moje przebaczenie. A w moich oczach tylko upadł jeszcze niżej. Bo teraz widzę jasno, że to tchórz – człowiek, który nie potrafił podjąć właściwej decyzji na czas. Gdyby najpierw się rozwiódł, a potem przyszedł do mnie z prawdą, pewnie bym zrozumiała i nawet potrafiła to przyjąć.

Ale nie w taki sposób.

Najciężej było mi wtedy, gdy jego żona płakała w słuchawkę. Do dziś mam w głowie ten głos kobiety, zostawionej samej z dziećmi. Czy naprawdę zasłużyła na coś takiego? Czy te dzieci zasłużyły? A co on im powie, kiedy dorosną i zapytają: „Tato, dlaczego odszedłeś?”

Przyjaciółki twierdzą, że powinnam się cieszyć. Bo skoro facet rzucił wszystko tylko dla mnie, to „każda kobieta byłaby dumna”. Że teraz mam go w garści. Że mogę korzystać, bo on i tak nic nie zrobi.
Ale to nie ja. To nie moja bajka. Nie umiem budować szczęścia na cudzym cierpieniu.

Dlatego wiem jedno – ja to kończę.
Nie wiem, jak dalej potoczy się jego życie, ale mam nadzieję, że wróci do swojej żony i dzieci. Jasne, że ich małżeństwo nigdy już nie będzie takie samo, ale powinni spróbować. Bo tam są dzieci, którym potrzebny jest ojciec.

One nie powinny żyć w rozbitej rodzinie tylko dlatego, że w jego życiu pojawiłam się ja.

Spread the love