Pewnego dnia wróciłam do domu, a na łóżku leżała kartka: „Wyjechałem i już nigdy nie wrócę. Nie potrafię być ojcem dla cudzych dzieci”. Było mi strasznie przykro. Moje dzieci są grzeczne, nigdy nie sprawiały mu żadnych kłopotów. A jednak… nie mogę go całkiem potępiać. Nie każdy mężczyzna ma w sobie tyle siły, by pokochać nieswoje dzieci
Kiedy rozwiodłam się z pierwszym mężem, nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. On po prostu odszedł do innej kobiety, zostawiając mnie samą z dwójką chłopców. Chciałam położyć się i już się nie ruszać, ale nie mogłam – synowie potrzebowali mnie na każdym kroku. Starszy chodził już do trzeciej klasy, a młodszego właśnie przygotowywałam do pierwszej w życiu szkolnej wyprawki. W dzień ciągła bieganina, zakupy, przygotowania… a nocą – smutek i samotność.
Wtedy zajrzałam na portal randkowy. Najpierw tylko po to, żeby z kimś porozmawiać. I tak poznałam Wiktora. Rozmawialiśmy godzinami, jakbyśmy znali się od lat. On naprawdę wyciągnął mnie z rozpaczy po rozwodzie – słuchał, pocieszał, doradzał. Ale z zewnątrz nie pociągał mnie wcale. Od początku postawiliśmy granice – przyjaźń.
Potem jednak pojawił się inny mężczyzna. Miał w sobie coś niezwykłego – spojrzenie, uśmiech… Zakochałam się. Przez dwa miesiące rozmawialiśmy tylko online, pisaliśmy i dzwoniliśmy do siebie na wideo. Pewnego dnia zażartowałam, że przyjadę do niego, do jego słonecznego miasta nad morzem. W pracy nie dostałam urlopu w wakacje, więc wzięłam tydzień wolnego późnym latem i pojechałam – dzieci zostawiłam u mojej mamy.
To był najszczęśliwszy tydzień mojego życia. Potem on przyjechał do mnie, były przysięgi miłości, romantyczne chwile. Dzieci go zaakceptowały, a gdy się pobraliśmy, zaczęły mówić do niego „tato”. Ale, jak to często bywa, po ślubie wszystko się zmieniło.
Mój mąż stawał się coraz bardziej chłodny i obojętny. Trzy lata takiego życia sprawiły, że czułam się samotna, mimo że byłam w związku. Starałam się wszystkimi sposobami ocieplić naszą relację, ale każda próba rozbijała się o mur niezrozumienia.
Często wyjeżdżał do swojego rodzinnego miasta, ale mnie i dzieci nigdy nie zabierał. Dopiero później odkryłam dlaczego – jego rodzice nie wiedzieli o moich synach. Wstydził się ich przede mną ukrywać. Byłam mężatką, a czułam się opuszczona i oszukana.
Jedynym prawdziwym wsparciem pozostawał mój przyjaciel Wiktor. Mogłam zadzwonić do niego o każdej porze – i zawsze mnie wysłuchał.
I wtedy pewnego dnia wróciłam do domu… i znalazłam na łóżku kartkę:
„Wyjechałem i więcej nie wrócę. Nie mogę być ojcem dla cudzych dzieci”.
Bolało strasznie. Ale zrozumiałam, że to nie koniec świata. Nie każdy potrafi kochać nieswoje dzieci – ale są tacy, którzy potrafią.
Wiktor jak zawsze mnie wysłuchał, ale tym razem coś się zmieniło. Nasza pięcioletnia przyjaźń przerodziła się w dojrzałą, prawdziwą miłość. On przez te wszystkie lata czekał. A ja dojrzewałam do tego, by zrozumieć, że właśnie jego szukałam.
Rozwiodłam się. Teraz jesteśmy razem. Szczęśliwi.
A Wiktor stał się dla moich synów prawdziwym ojcem.
