Takich teściowych jak moja jest naprawdę niewiele. Dla mnie była jak druga mama. A dziś, kiedy sama już nie daje sobie rady, trzeba ją zabrać do nas. Tylko że nasza córka się buntuje, a mąż powiedział, że jeśli tak dalej pójdzie, to sam przeprowadzi się do matki, żeby się nią zająć

Osiemnaście lat temu, kiedy wyszłam za mąż, przyjęła mnie jak własną córkę. Jestem jej za to ogromnie wdzięczna. Takich ludzi jak pani Zofia naprawdę ze świecą szukać. Ale los sprawił, że teraz to ona potrzebuje mojej opieki.

Mieszkamy we trójkę – ja, mąż i siedemnastoletnia córka. I oto przyszło nam stanąć przed decyzją: zabrać teściową do naszego mieszkania. Ona wymaga stałej troski, a za chwilę nie będzie już nikogo innego, kto mógłby jej pomóc.

Ja się trudności nie boję. Taką teściową jak moja – złotą kobietę – trzeba docenić! Przyjęła mnie jak swoją, pomagała przy wnuczce, kupowała jej ciuszki, zawsze była obok. Odkąd pamiętam, była dla nas wsparciem. A ja wiem, jak się opiekować chorymi – moja mama (pokój jej duszy) była lekarką, a ja w młodości dorabiałam w szpitalu jako salowa.

Nie straszne mi pieluchy, baseny czy karmienie łyżeczką. Zwłaszcza że teściowa jest jeszcze częściowo samodzielna, a lekarze mówią, że może nawet wróci do chodzenia – potrzeba tylko czasu.

Ale problem jest gdzie indziej: nasza córka nie chce pod żadnym pozorem chorej babci w domu. Boi się zapachu, boi się, że czasem będzie musiała pomóc w opiece. Dodatkowym utrudnieniem jest nasze mieszkanie – trzy pokoje w układzie amfiladowym: z dużego salonu wchodzi się do jej pokoju i do naszej sypialni.

Zaproponowałam, że oddamy teściowej naszą sypialnię, a sami przeniesiemy się z mężem do salonu. Córka natychmiast zrobiła awanturę: że jak przyjdą koleżanki, to będzie wstyd przechodzić koło nas. Dla niej jedyne rozwiązanie to opiekunka albo dom spokojnej starości. W przeciwnym razie – grozi, że się wyprowadzi!

Wiem, córka ma charakter egoistyczny – to też trochę nasza wina, bo wychowaliśmy ją w sterylnych warunkach, bez problemów i trudów. Ale zachowanie jej mnie szokuje: nie chce wpuścić do domu babci, która praktycznie żyła dla niej! Nie rozumie, że starość i choroba to naturalna część życia.

Na pracy mamy psychologa, poszłam po poradę. Powiedziała, że córkę też można zrozumieć: zawsze miała „sterylną bańkę”, a teraz jej przestrzeń komfortu zostałaby naruszona. Ale co z tego, skoro problem pozostał nierozwiązany? Błagam córkę, żeby się opamiętała, a ona wciąż powtarza: „Albo ja, albo babcia”.

Męża to już zmęczyło. Przewiózł kilka rzeczy mamy do nas i tyle. Córka demonstracyjnie nocowała dwa dni u koleżanki, ale wróciła, gdy usłyszała, że babcia jeszcze miesiąc będzie u ciotki.

Nie wiem, co robić. Z jednej strony to moja córka – w dodatku niepełnoletnia. Kończy szkołę, ma trudny czas, a jej nerwy puszczają, stała się rozdrażniona i płaczliwa. Z drugiej – jest też teściowa, która potrzebuje opieki. Mąż mówi: „Jak jej serca brak, to niech idzie, gdzie chce”.

A ja nie mogę tak powiedzieć – to przecież moje dziecko. Sama już zaczynam się wahać, czy nie lepiej wynająć opiekunkę. A mąż na to, że wtedy on sam przeprowadzi się do matki i tam będzie się nią zajmował.

Sprawa postawiona jasno – co zrobić z teściową? Sama nie wiem, jak będzie właściwie.

Spread the love