Chłopak zaprosił mnie nad morze, ale na miejscu zaproponował, żeby hotel opłacić po połowie. Wynajęłam sobie osobny pokój
Gdzie w ogóle szukać prawdziwych facetów, kiedy ma się już 45 lat? Wszyscy tak zwani książęta są już dawno żonaci albo przejedzeni małżeńskim życiem i wcale im się nie spieszy do nowych związków.
Ja w swoim czasie wyszłam za mąż w wielkich emocjach – za „miłość mojego życia”. Tak mi się wtedy wydawało. Tyle że po trzech latach z tej miłości nie zostało nic, a ja obudziłam się sama w wynajmowanym mieszkaniu z roczną córeczką na rękach. Pewnego dnia mąż po prostu spakował się i zniknął w nieznanym kierunku.
Po trzech latach hulania ten drań próbował wrócić, ale ja mu nie wybaczyłam. Oficjalnie wzięłam rozwód i wystąpiłam o alimenty.
Wszystkie te życiowe tąpnięcia tylko mnie zahartowały. Jak bohaterka starego polskiego filmu, skupiłam się na karierze i wychowaniu dziecka. Z wychowaniem mojej córki, Kasi, bardzo pomogli mi rodzice.
Dziś nasza dziewczyna jest na drugim roku medycyny, a ja razem z przyjaciółką prowadzę małą agencję organizacji imprez.
Biznes idzie świetnie – spłaciłam kredyt hipoteczny za swoje mieszkanie i oddałam ostatnią ratę za samochód, niewielkiego SUV-a.
Życie się ustabilizowało – dwa razy do roku wyjeżdżam nad morze, prowadzę aktywny tryb życia. A kiedy Kasia stała się samodzielna, zaczęło mnie łapać to uczucie tęsknoty za domowym ciepłem i bliskością.
Mam sporo znajomych mężczyzn, ale wszyscy są żonaci. A mnie znudziły się przelotne historie na jeden raz. Chciałabym być nie „weekendową kochanką”, tylko żoną i partnerką w codziennym życiu.
I tak, na początku wiosny, na jednej z naszych imprez poznałam Pawła. Okazał się kuzynem ojca dziewczynki, dla której robiłyśmy przyjęcie. Nowy znajomy przez cały wieczór z uśmiechem na mnie patrzył, a potem podszedł i poprosił o numer telefonu.
Dałam mu wizytówkę, myśląc, że chodzi mu o kontakt w sprawie przyszłej imprezy. Ale Paweł zadzwonił po tygodniu i zaprosił mnie na randkę.
Był ode mnie o dwa lata młodszy, ale tego w ogóle nie było widać. Wyglądam dobrze, więc konkurencji z młodszymi kobietami się nie boję. Spotkaliśmy się kilka razy – kawa, spacery – a potem zaprosiłam go do siebie. Od tej pory wszystkie nasze spotkania były na moim terenie.
Po trzech miesiącach zapytałam Kasię:
– No i co sądzisz o wujku Pawle?
– Fajny, żartuje sporo. Tylko dziwny jakiś – nie daje ci kwiatów, nie zabiera na koncerty. Siedzicie w domu jak nastolatki bez kasy – odpowiedziała córka.
Machnęłam ręką, że przecież dorośli ludzie nie muszą się bawić w cały ten „romantyczny teatr”. Ale w duchu pomyślałam, że bukiet raz na jakiś czas to jednak miły gest…
Tydzień temu Paweł zaproponował, żeby pojechać na weekend nad morze. Wiedział, że w tym terminie nie mam imprez do obsłużenia. Pomyślałam: „Wreszcie jakaś romantyka!”. Paszportowe dane, bilety kupił sam. Wypiliśmy nawet kieliszek szampana na lotnisku – ja zapłaciłam, bo przecież mnie stać.
Na miejscu, w hotelu, Paweł odciągnął mnie na bok i mówi:
– Aniu, nasz pokój jest tylko zarezerwowany, jeszcze nieopłacony. Od ciebie 2,5 tysiąca złotych za trzy dni. To i tak już po uwzględnieniu mojej połowy biletów na samolot. Szampana odliczyłem, bo płaciłaś ty. Wszystko robimy po połowie, prawda?
Cały romantyzm zniknął jak ręką odjął. Nawet resztki bąbelków w głowie uleciały.
– Wiesz co, Pawle? To wynajmij sobie osobny pokój. Albo wracaj do domu. Ja wezmę pokój w innym hotelu i biletu ci nie zwrócę – przez trzy miesiące znajomości w moim domu zjadłeś i wypiłeś więcej niż te pieniądze! Nasze „partnerstwo” uważam za zakończone – powiedziałam ostro i wyszłam z walizką.
Godzinę później siedziałam sama w innym hotelu, piłam szampana prosto z butelki i płakałam.
Dlaczego wszyscy faceci, których wybieram, próbują mnie wykorzystać?
Nie masz pieniędzy – to po co zapraszasz kobietę nad morze?! Skąpców nienawidzę najbardziej!
