Córka chce „przywiązać” męża starym, babcinym sposobem. Kiedy kobiety w końcu zrozumieją, że dzieckiem mężczyzny się nie zatrzyma?!
Młode pokolenie wydaje się dziś bardziej rozgarnięte, nowoczesne. Ale po co sięgać po chwyty sprzed wieków, które i tak nie działają? Ile już zniszczono życiorysów tymi „pułapkami na męża” w postaci dziecka.
Gdzie tu logika? Jeśli zdrowy, dorosły facet nie chce mieć już nic wspólnego z żoną, to zdesperowana kobieta gotowa jest na każdą ofiarę, byleby go zatrzymać przy sobie.
Z córką zawsze byłam blisko, ale tematy dotyczące chłopaków jakoś omijałyśmy. Ona wstydziła się ze mną o tym rozmawiać – w końcu jestem mamą, a nie koleżanką.
Tym razem jednak otworzyła się przede mną. Ze łzami w oczach wyznała, że ona i Wojtek są na krawędzi rozwodu. I nie ma pojęcia, co zrobić, żeby uratować ten związek. Gotowa jest dosłownie na wszystko!
Lara kocha go jeszcze od czasów liceum. Chodziła za nim wszędzie – na wszystkie kółka zainteresowań, zawody, olimpiady. I muszę przyznać, że jestem Wojtkowi za to wdzięczna – choć wcale tego nie planował, stał się dla mojej córki silnym motywatorem do nauki. Przed nim była przeciętną uczennicą, a dzięki niemu podciągnęła się do solidnej czwórki.
Na początku Wojtek nie odwzajemniał jej uczuć, co bardzo ją bolało. Lara zawsze była ładna, sympatyczna i nigdy nie narzekała na brak zainteresowania ze strony chłopaków. Przyzwyczaiła się, że dostaje to, czego chce – i to od razu.
A tu proszę – piękna i mądra dziewczyna sama biega za chłopakiem, a on nawet nie spojrzy. To ją irytowało, ale jednocześnie tylko podsycało jej upór.
Wojtek bardziej interesował się nauką niż imprezami, a mojej córce marzyło się wesele z fajerwerkami, jak u koleżanek, podróż poślubna na egzotyczne wyspy, zabawa w klubach. My jesteśmy zwykłą rodziną, żadnych luksusów nigdy jej nie fundowaliśmy, ale taka już jest – ma rozmach.
Nasze własne wesele było kameralne, w gronie rodziny. Suknię ślubną pożyczyłam od dalekiej kuzynki, bo były lata dziewięćdziesiąte i czasem brakowało nam nawet mięsa na obiad. Ale byłam szczęśliwa i wdzięczna za to, co mieliśmy.
Tłumaczyłam córce, że są młodzi, a Wojtek nie jest milionerem, by spełniać jej zachcianki. Jest uparta, więc niewiele do niej docierało. Pierwszy poważny konflikt mieli właśnie o wesele – po nim Wojtek ostygł do swojej kapryśnej narzeczonej.
Było mi jej żal, bo kocha go bardzo, choć często zachowuje się niewłaściwie. Gdy płakała, że Wojtek jej nie docenia, powtarzałam, że wymaga od niego rzeczy, na które zwyczajnie go nie stać. Jest studentem – skąd ma wziąć pieniądze na wystawne wesele i zagraniczne wakacje?
Wojtek jasno powiedział, że na razie myśli o wspólnym mieszkaniu „na próbę”, a po studiach ślub i podróż – ale wcale niekoniecznie taka, jak ona sobie wymarzyła. Córka zaczęła stroić fochy, robić awantury, ale on jest spokojny i stanowczy – powiedział, że nie zmieni zdania.
Moja córka nie była przygotowana na takiego mężczyznę. Jej ojciec zawsze ustępował, spełniał niemal wszystkie zachcianki – czasem kosztem zdrowia i pieniędzy. Nic dziwnego, że myślała, że z Wojtkiem będzie tak samo. A tu się przeliczyła.
Gdy Wojtek naprawdę zaczął szukać innego mieszkania, zrozumiała, że może go stracić. Trochę przyhamowała z kaprysami, ale pomysł z wystawnym weselem wcale nie umarł.
Żeby „zabezpieczyć” związek, wymyśliła, że zajdzie w ciążę. Wierzy, że porządny facet nie zostawi matki swojego dziecka, więc tym sposobem zatrzyma go przy sobie i dopnie swego.
Gdzie popełniłam błąd? Chciałam dać jej to, czego sama w dzieciństwie nie miałam. Nie byliśmy bogaci, ale drobne zachcianki spełniałam od razu. O chłopakach nigdy poważnie z nią nie rozmawiałam – i teraz ponosimy tego konsekwencje.
Znam Wojtka – jeśli Lara się nie zmieni, on i tak odejdzie. Dziecko będzie utrzymywał, ale na nic więcej moja córka liczyć nie będzie mogła. Mężczyznę trzeba szanować, a nie tylko wymagać szacunku dla siebie.
