Nie mogłam dojść do siebie – mój Michał, z którym przeżyłam 25 lat, ma inną kobietę. Nasze dwoje dzieci jest już dorosłe, więc myślałam, że wreszcie trochę pożyjemy dla siebie. A tu taka wiadomość… Mimo wszystko zebrałam się w sobie, żeby przygotować kolację. Przy stole, jakby mimochodem, opowiedziałam mężowi o porannym telefonie. Skończyło się na tym, że po krótkich tłumaczeniach spakował kilka rzeczy i wyszedł
Nigdy bym nie pomyślała, że mój mąż mógłby mnie zdradzić. Nigdy nie wyglądał na takiego, a jego zachowanie nie dawało żadnych powodów do podejrzeń. No, może raz… W sklepie spotkałam go z młodą dziewczyną. Powiedział wtedy, że to córka jego kolegi i że załatwiają jakieś sprawy.
Uwierzyłam mu. Do tematu już nie wracaliśmy, aż pewnego dnia zadzwonił telefon z nieznanego numeru. Odebrałam i usłyszałam:
— Dzień dobry, tu Maryna. Od dawna jestem w związku z Michałem. Proszę go puścić, on chce być ze mną…
Głos w słuchawce był młody. Zrozumiałam, że to zapewne ta sama dziewczyna, którą widziałam kiedyś z mężem w sklepie. Mogłaby być jego córką, a jednak mają „związek”! Nie wiedziałam, co odpowiedzieć – milczałam i rozłączyłam się.
Byłam w szoku. Dwoje dorosłych dzieci, 25 wspólnych lat… Myślałam, że czeka nas spokojniejszy etap życia, a tymczasem…
Wieczorem, kiedy opowiedziałam Michałowi o telefonie, odłożył łyżkę, zaczął coś mamrotać w swoje usprawiedliwienie, po czym wstał, zabrał kilka rzeczy i wyszedł. Jestem pewna, że poszedł do niej. Nie spodziewałam się, że zrobi to tak od razu.
Moja „rywalka” Maryna była od Michała młodsza o dwanaście lat – miała zaledwie 38. Nie mogłam pojąć, po co młodej kobiecie pięćdziesięcioletni, żonaty mężczyzna. Ani bogaty, ani szczególnie przystojny. Dzieci dorosłe, alimentów płacić nie musi – i to wszystko.
Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Dzieci bardzo mnie wspierały i poradziły, żebym odpuściła i pogodziła się z sytuacją. Zebrałam się w sobie i zaczęłam nastawiać na nowe życie.
Po niespełna miesiącu było mi już trochę lżej… aż tu nagle Michał znów stanął w progu. Zaczął zbierać swoje rzeczy, przy okazji wspominał nasze wspólne życie. Najbardziej rozbawiło mnie, kiedy zajrzał do lodówki i poprosił o mój barszcz. Jadł powoli, jakby czekał, że zaproponuję mu, żeby został.
Potem zaczęło się to powtarzać niemal co tydzień: a to przyszedł po ramkę, a to przyniósł z powrotem jakąś skrzyneczkę… Strasznie mnie tym męczył. Ostatnim razem nie chciałam mu nawet otworzyć, ale powiedział, że musi porozmawiać. Wpuściłam go. Przyznał, że mu tam źle, że jest mu niewygodnie i że ciągnie go do domu.
I gdzie się podziała ta ich wielka miłość? Okazało się, że życie z młodą kobietą jest trudne. Poza chwilowym zauroczeniem nie mieli ze sobą nic wspólnego, a to w codziennym życiu jest kluczowe. „Budowanie” wszystkiego od zera jest trudne i długotrwałe. O wiele łatwiej wrócić tam, gdzie wszystko jest znajome, gdzie ktoś zna ciebie, a ty znasz jego.
Tylko że ja nie wiem, czy chcę, żeby Michał wrócił. Nie wiem, czy potrafiłabym go znowu przyjąć.
