Nasz syn przyprowadził do domu synową – starszą od niego i jeszcze z dzieckiem – ale on naprawdę ją pokochał. My z mężem nie mieliśmy nic przeciwko. Prowadzimy rodzinny biznes – firmę zajmującą się produkcją i sprzedażą mebli. A że nasza synowa jest świetną księgową, zatrudniliśmy ją u siebie. Płaciliśmy jej naprawdę wysoką pensję. Jej rodzice nigdy nam w niczym nie pomagali, tylko ciągle narzekali na życie

Potem jednak nasz syn poznał inną kobietę, a synowa z jakiegoś powodu uznała, że to nasza wina. Od tamtej pory życie stało się dla nas znacznie trudniejsze. Czasem myślę, że lepiej byłoby, gdybyśmy dawno temu zamknęli firmę.

Z mężem od lat prowadzimy własną działalność – produkujemy, sprzedajemy i naprawiamy meble. Ja jestem główną osobą w tym biznesie. To nie jest ogromne przedsiębiorstwo, ale mamy własny warsztat i punkt sprzedaży. Na życie nam starcza, żyjemy wygodnie. Ale każdy przedsiębiorca wie, że aby się utrzymać, trzeba czasem ominąć pewne formalne przeszkody. Jeśli robić wszystko „co do grosza” zgodnie z przepisami, można zostać z niczym – więc trochę kombinowania jest w tym nieuniknione.

Księgowy w dobrej firmie to prawie król – wiele zależy od jego sprytu. Gdy zaczynaliśmy, znajomi biznesmeni mówili nam: „Wybierzcie księgowego zaufanego, swojego człowieka, który was nie zdradzi”. A wtedy nasz syn spotykał się z dziewczyną, która studiowała księgowość. Była już po rozwodzie, miała córeczkę, ale nasz syn był gotów ożenić się z nią mimo różnicy wieku (była od niego o półtora roku starsza). Kochał ją – więc my przymknęliśmy oko na szczegóły. Zorganizowaliśmy ślub, wesele, a młodzi wynajęli mieszkanie. Na początku im pomagaliśmy – syn pracował, synowa studiowała, a w domu była jeszcze jej córka. Jej rodzice nie pomagali wcale.

Nie mieliśmy wątpliwości, że po studiach przyjdzie do nas do pracy. Tak też się stało. Swój człowiek, rodzina, do tego bardzo kompetentna i dokładna. Świetnie prowadziła całą księgowość, konsultowała się z nami, a my dzieliliśmy się z nią informacjami. W pracy było spokojnie i jasno, a nasze małe „firmowe sekrety” zostawały w rodzinie. Tak, część pensji w kopercie – ale tak robi wielu. Trochę sprytu, trochę omijania kłód pod nogami – tak to działa.

Wszystko układało się dobrze, dopóki młodzi nie zaczęli się kłócić. Synowa nie chciała mieć dzieci, a syn marzył o własnym potomku – choć do jej córki odnosił się dobrze. Pewnego razu syn „zabalował”, oczywiście mu się dostało od nas, ale między nimi było już coraz gorzej. W końcu się rozwiedli.

Po rozstaniu synowa zaczęła wprost żądać podwyżki – twierdząc, że teraz sama opłaca mieszkanie i wychowuje córkę. Dwa razy daliśmy jej więcej, i to sporo – pensja jak dla głównej księgowej w dużej firmie. Żyliśmy przez to skromniej, ale chcieliśmy pomóc. Jednak dla niej to wciąż było mało. Proponowaliśmy, by wzięła dodatkową pracę, wynajęła mniejsze mieszkanie, albo może ułożyła sobie życie z kimś nowym. Nic z tego – chciała tylko kolejnej podwyżki.

Aż w końcu powiedziałam:
– Złóż wypowiedzenie. Jesteś mądrą kobietą, zrobisz karierę w dużej firmie. U nas, przy dziesięcioosobowej załodze, nie dorobisz się kokosów.
Na to ona:
– Właśnie dlatego jestem mądra, że znam wszystkie wasze sekrety. Jeśli nie dostanę więcej, to o wszystkim opowiem.

Nie wiem, czy to zemsta za rozstanie z naszym synem, czy po prostu czysta chciwość. Umówiliśmy się, że do końca roku coś z tym zrobimy, ale prawda jest taka, że każda kolejna podwyżka to dla nas krok w stronę bankructwa. A ile jeszcze będzie żądać?

Co w takiej sytuacji zrobić? Jak pożegnać się z taką synową – i to w sposób, który nie zrujnuje naszej firmy?

Spread the love