Babcia nazwała mnie hańbą rodziny, bo rozwodzę się z mężem

Niedawno złożyłam papiery rozwodowe. W pewnym momencie dotarło do mnie, że już nic nie czuję do męża. Kiedyś bardzo go kochałam, ale ostatnie lata wszystko zmieniły.

Zaczęliśmy się od siebie oddalać, pojawiły się tajemnice. Nie, nikt nikogo nie zdradzał, ale jeśli kiedyś spędzaliśmy ze sobą niemal każdą chwilę, mieliśmy wspólne pasje, spotykaliśmy się ze znajomymi, to w ostatnim roku zawsze znajdowały się powody, by nie być razem dłużej niż dwie godziny.

Nasze małżeństwo trwało dokładnie siedem lat i dwa miesiące. Dla mojej mamy ta wiadomość nie była szokiem, bo widziała, co się między nami dzieje.

– Ja cię rozumiem, Dina, ale babcia ci tego nie wybaczy, od razu mówię! – powiedziała mama.
Wiedziałam, że babcia jest przeciwna rozwodom, ale przecież nie mogłam budować swojego życia według jej zasad.

Babcia przeżyła z dziadkiem wiele lat, aż do jego śmierci. Bardzo ceniła ich małżeństwo. Dla niej najważniejsze było, aby moja mama i ja zawsze trwały w związkach, nigdy ich nie kończyły.

– Brudy pierze się w domu, problemy rozwiązuje się tylko we dwoje! – powtarzała babcia swoje rady.

Czasem działały, nawet lepiej, niż się spodziewałam. Ale przyszedł moment, że mimo wszystko nasz związek się rozpadł. Jeśli nie ma uczuć, to po co udawać?

Zadzwoniłam do babci, że przyjdę na kolację. Była zachwycona. Kiedy przyszłam, od razu zapytała, czemu jestem sama. Spodziewałam się tego pytania, więc odpowiedziałam, że mąż jest zajęty.

Przy stole zaczęła pytać, kiedy wreszcie z Arturem podarujemy jej wnuki. Wtedy zrozumiałam, że czas powiedzieć prawdę.

– Nie spodoba ci się to, co zaraz powiem – zaczęłam.

– Nie strasz mnie, Dinuś – poprosiła babcia.
– Przyjmij to spokojnie. Ja i Artur się rozwodzimy.

Babcia nic nie odpowiedziała, tylko wyszła z kuchni. Po kilku minutach wróciła i od razu zaczęła na mnie krzyczeć. Byłam w szoku.

– Możesz więcej nie pojawiać się w moim domu! Jesteś hańbą naszej rodziny! – powiedziała i wskazała mi drzwi.

– Nawet nie zapytałaś, dlaczego się rozwodzimy!

– Nie interesuje mnie powód. Żona powinna trzymać się męża do końca! – rzuciła ostro.

Było mi strasznie przykro, że jest tak kategoryczna w sprawach małżeństwa. Miałam wrażenie, że dla niej sam fakt trwania w związku jest ważniejszy niż szczęście w nim. Mam tylko nadzieję, że ochłonie i uda nam się jeszcze spokojnie porozmawiać.

Zrobiłam tak, jak uznałam za słuszne. Dawniej było inne wychowanie – ludzie trwali ze sobą aż do śmierci, nawet jeśli byli nieszczęśliwi. Dziś to się zmieniło.

Uważam, że trzeba wybierać własne szczęście i nie łamać siebie w związku. Wiele osób na moim miejscu zrobiłoby to samo. Bo jaki sens ma trzymanie się mężczyzny, jeśli nie ma się już do niego żadnych uczuć?

Spread the love