Na drugie spotkanie mężczyzna zaprosił mnie… żeby posprzątać jego mieszkanie, bo chciał sprawdzić, czy nadaję się na gospodynię
Ostatnie dni dosłownie chodziłam jak w obłokach. No bo czemu nie? W wieku czterdziestu dwóch lat mam prawo cieszyć się, że wciąż potrafię rozmawiać z facetami i że komuś się podobam.
Z Dariuszem (u nas w pracy wszyscy mówią na niego Darek) poznał mnie kolega. Wymieniliśmy parę zdań, a potem jakoś „zażarło”. Gadaliśmy i śmialiśmy się jak dzieci z byle czego.
– To co, idziemy dzisiaj na randkę? – zaproponował Darek, odgarniając z czoła niesforny lok. – Jesteśmy dorośli, po co czekać?
No i zgodziłam się. W trakcie rozmów dowiedziałam się, że Darek kiedyś był żonaty, ale szybko się rozwiódł. Ja też miałam swoje przejścia: wdowieństwo i dwóch nastoletnich synów. Darek przyznał, że zawsze marzył o poważnej i gospodarczej partnerce.
– Dzisiejsze młode dziewczyny tylko pieniędzy chcą i błyskotek! – narzekał, gdy siedzieliśmy na ławce w parku. – Dobrze, że ty jesteś inna, od razu to zauważyłem!
Trochę mnie dziwi takie wrzucanie wszystkich do jednego worka. Sama nie uważam się za materialistkę – finansowo radzę sobie całkiem dobrze. Nie latam cztery razy do roku na Malediwy, ale dzieciom i sobie zapewniam wszystko, co potrzebne. A to, że lubię ładne prezenty i uwagę ze strony mężczyzny? To chyba normalne.
– Wera, jesteś moim ideałem! – wypalił patetycznie, kiedy odwoził mnie do domu. – Spotkajmy się w weekend.
Czemu nie? Dzieci akurat jechały do dziadka, więc mogłam spokojnie spędzić wieczór z sympatycznym facetem.
W sobotę Darek podjechał po mnie w południe, ale nie zdradził żadnych planów. Zdziwiłam się, kiedy zatrzymał samochód przy zwykłym bloku.
– Chcę ci pokazać, gdzie mieszkam – rzucił niedbale. – Nie bój się, nie będę się narzucał.
Oj, mój drogi, to ty powinieneś się bać, czy ja się nie zacznę narzucać! Ale zachowałam te myśli dla siebie.
Darek pewnym ruchem otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka. Jak tylko zapaliło się światło, zamarłam. Wiedziałam, że kawalerom często daleko do porządku, ale to, co zobaczyłam, przeszło moje wyobrażenia.
Kurtki, buty i reklamówki z Biedronki walały się przy wejściu. Z daleka widziałam łóżko bez pościeli, tylko materac i kołdra zwinięta w kłębek.
– Trochę mi się tu rozlazło – przyznał speszony. – Ale to chyba nie problem? Przecież mnie nie zostawisz w biedzie?
Patrzyłam to na ten bałagan, to na niego i nie wierzyłam własnym uszom. Serio? On naprawdę myślał, że rzucę się tu sprzątać, jakby to były moje obowiązki?
– Może pójdziemy do jakiejś kawiarni? Znam fajną niedaleko – zaproponowałam, byle tylko stamtąd wyjść.
Nie miałam najmniejszej ochoty zdejmować butów w tym chaosie. Jeszcze bym jakiegoś grzyba złapała albo nogę skręciła, potykając się o kapcie.
– Nie, nie – zaprotestował, siadając na podłodze. – Zaprosiłem cię tu w konkretnym celu. Jesteś dojrzałą kobietą, a ja mam poważne zamiary. Pokaż, jak prowadzisz dom!
Czyli się nie pomyliłam. Spryciarz chciał sprawdzić, czy nadaję się na darmową sprzątaczkę. Ha! To nie ze mną te numery.
– Dokąd ty? – zdziwił się Darek, kiedy już otwierałam drzwi. – Przecież mieliśmy spędzić razem cały weekend!
– Mam inne plany – rzuciłam krótko i wezwałam windę.
Kiedy znalazłam się z powrotem na ulicy, odetchnęłam z ulgą. A potem tak mnie rozbawiła ta sytuacja, że zaczęłam śmiać się sama do siebie. Dorosła kobieta, a dała się nabrać na takiego oryginała! On szuka gospodyni? Niech najpierw zrobi porządek w swojej głowie i mieszkaniu.
Darek jeszcze potem wydzwaniał. Najpierw miał pretensje, że go „olałam”. Potem zaproponował wyjazd na działkę. No jasne, pewnie chciał sprawdzić, jak radzę sobie z motyką! Dzięki, ale nie skorzystam. Wolę być singielką niż wołem roboczym.
A na koniec żalił się naszemu wspólnemu znajomemu, że go „dynamuję”, i prosił, by ten na mnie wpłynął. No cóż, typowy cudak. Chyba na jakiś czas odpuszczę sobie randki, żeby nie kusić losu.
