Umówiliśmy się, że Tomek będzie opłacał wynajem mieszkania, a ja – zakupy spożywcze. Nie wiedziałam tylko, że on je jak słoń

Niedawno zaczęłam mieszkać z moim chłopakiem. Wcześniej spotykaliśmy się przez kilka miesięcy. Miałam za sobą kilka związków, ale wprowadzenie się do faceta było dla mnie czymś nowym.

Kiedy tylko się spotykaliśmy, kwestia pieniędzy w ogóle nie była tematem rozmów. Tomek zawsze za mnie płacił, gdziekolwiek szliśmy. Ale i ja robiłam mu małe prezenty albo kupowałam nam bilety do kina.

Kiedy jednak zaczęliśmy wspólne życie, pojawiło się mnóstwo spraw do ogarnięcia. Tomek wprowadził się do mojego wynajmowanego mieszkania. Zbliżał się termin płatności czynszu, więc zaczęłam się zastanawiać, jak to rozwiązać – przecież mieszkamy tu już razem.

– Mogę płacić za wynajem w całości, to oczywiste – powiedział Tomek. – No i nasze wyjścia czy wyjazdy też biorę na siebie. Ty możesz zajmować się zakupami spożywczymi. Znasz się na tym lepiej – dodał z uśmiechem.

Wydało mi się to rozsądne. Czynsz za mieszkanie wynosił aż trzy tysiące złotych miesięcznie. Nasze weekendowe wypady też swoje kosztowały. A ja nigdy wcześniej nie wydawałam na zakupy spożywcze więcej niż tysiąc złotych miesięcznie. Jasne, dla dwojga wyjdzie więcej, zwłaszcza że Tomek jest facetem i ma apetyt, ale przecież to wciąż nieporównywalne koszty.

W weekend po tej rozmowie wybrałam się na większe zakupy. Na co dzień gotuję lekkie dania – warzywne potrawy, kasze, zapiekanki. Nie jestem wegetarianką, ale za mięsem nie przepadam i nie umiem go dobrze przyrządzać.

Kiedy Tomek przychodził do mnie przed tym, jak zamieszkaliśmy razem, często częstowałam go moimi daniami. Zawsze je chwalił i mówił, że nigdy wcześniej nie jadł nic smaczniejszego.

Tym razem też przygotowałam sałatkę warzywną, zupę z soczewicy i risotto z grzybami. Gdy Tomek usiadł do stołu, zauważyłam zdziwienie na jego twarzy.

– Magda, a gdzie mięso? Nie widzę ani kawałka w żadnym daniu – powiedział zaskoczony.

– Kochanie, przecież mówiłam ci, że nie przepadam za mięsem. Gotuję to, co zawsze. Tobie wcześniej smakowało – odpowiedziałam.

– No jasne, że mówiłem, że mi smakowało! Przecież wtedy dopiero zaczynaliśmy się spotykać, chciałem ci się przypodobać. Ale teraz mieszkamy razem, prawie jak rodzina. Jestem dorosłym, zdrowym facetem i potrzebuję solidnych posiłków – wyjaśnił.

Nie było wyjścia – musiałam się dostosować. Cały weekend spędziłam na szukaniu przepisów i eksperymentowaniu w kuchni. Pojechałam też na większe zakupy, kupując mięso i dodatki. Tomek pomógł mi, jak mógł.

Szybko przyzwyczaiłam się do gotowania mięsnych dań. Ale nie spodziewałam się, że Tomek ma taki ogromny apetyt! Wcześniej tego nie zauważałam. Teraz wszystko, co ugotowałam na weekend, znikało już we wtorek. Musiałam stawać przy kuchence trzy-cztery razy w tygodniu i przygotowywać cały zestaw dań.

Co więcej, zauważyłam, że przestaliśmy chodzić do restauracji. Kiedyś co najmniej raz w tygodniu odwiedzaliśmy nowe miejsca. Teraz nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz byliśmy gdzieś na kolacji. No bo skoro w domu jest „kucharka”, to po co gdziekolwiek chodzić?

Ale prawdziwy szok przeżyłam pod koniec miesiąca, gdy przeanalizowałam swoje wydatki.

– Tomek, to jakiś koszmar! W zeszłym miesiącu wydałam na same zakupy spożywcze ponad cztery i pół tysiąca złotych! To dużo więcej niż ty płacisz za mieszkanie. A na wyjścia czy rozrywki w ogóle przestaliśmy chodzić – powiedziałam oburzona.

Tomekowi wyraźnie nie spodobał się mój wyrzut. Ale nie miał wyboru – musiał zgodzić się na rozmowę o naszym wspólnym życiu i finansach. Rozstawać się z takiego powodu nie zamierzaliśmy, ale teraz razem zdecydujemy, jaką przyjąć modelę podziału obowiązków i wydatków w związku.

Spread the love