Moi rodzice kupili mieszkanie i oddali je mojej siostrze. Byli przekonani, że córce trzeba zapewnić posag, a syn powinien dorobić się sam. Spakowałem rzeczy i wyjechałem za granicę. Już po kilku latach miałem własne mieszkanie – większe i lepsze niż to, które dostała siostra. Ale spokój wewnętrzny nigdy nie przyszedł. Do dziś uważam, że moi rodzice postąpili niesprawiedliwie: albo nie dawać mieszkania nikomu, albo dać obojgu dzieciom
Dorastałem w rodzinie, gdzie było nas dwoje – ja i moja młodsza siostra Basia. Nigdy mnie nie ruszało to, że rodzice częściej okazywali jej czułość czy uwagę. Ale dziś sądzę, że przekroczyli granicę. Kupili mieszkanie i przepisali je tylko na Basię.
Nie potrafiłem tego zrozumieć. Dziś mam wrażenie, że moi rodzice mnie zawiedli, a siostra dostała wszystko na tacy.
– Mamo, czemu kupiliście mieszkanie Basi? – zapytałem kiedyś. – Jestem od niej starszy o pięć lat, a ona nawet nie zaczęła jeszcze porządnie pracować, a już ma własne M.
– Piotrze, bo ona jest dziewczyną – odpowiedziała matka. – Ma niską pensję, pracuje jako księgowa. Jak wyjdzie za mąż i urodzi dziecko, to z czego sobie kupi mieszkanie? Przecież gdzieś musi mieszkać.
– Czyli według was ja mam sam zarobić i na mieszkanie, i jeszcze utrzymać rodzinę?
– No tak. Jesteś dorosły, zaradny. Mężczyzna nie powinien wyciągać ręki do rodziców, szczególnie po takie rzeczy jak mieszkanie.
– Nie prosiłbym, gdybyście nie kupili go Basi. To zwyczajnie niesprawiedliwe. Jesteśmy waszymi dziećmi, i ja, i ona. Uważam, że albo nikt nie dostaje, albo każdy po równo. Mam już 27 lat i nawet nie mam gdzie dziewczyny zaprosić. Wstyd mi mówić, że nadal mieszkam z wami.
– Ale przecież możesz z nami mieszkać i odkładać na swoje. Nie wyrzucamy cię – to też forma pomocy z naszej strony.
– Ale to ogromna różnica: samemu odkładać przez lata, a dostać od ręki w prezencie.
Nie udało nam się dojść do porozumienia. Rodzice byli przekonani, że córce trzeba pomóc, a syn sam sobie poradzi.
Został mi ogromny żal. Wyjechałem do Niemiec, zacząłem od zera. Po kilku latach kupiłem sobie mieszkanie – dużo większe niż to, które dostała Basia. Ale nawet wtedy nie poczułem ulgi. Do dziś uważam, że moi rodzice postąpili niesprawiedliwie: jeśli mieszkanie – to albo dla wszystkich dzieci, albo dla żadnego.
