Mam takiego męża, że dziś wszyscy mi go zazdroszczą. Ale ja jestem spokojna. Jestem szczęśliwą kobietą. A najbardziej jestem mu wdzięczna za to, co zrobił dla mojego brata i siostry

Dorastałam w wielodzietnej rodzinie – byłam najstarsza, młodszy brat był ode mnie rok młodszy, a siostrzyczka o trzy lata. Rodziców niespecjalnie obchodziły dzieci. Żyli, jak to się mówi, “po swojemu”, bez odpowiedzialności. Mama się nami nie zajmowała, a w domu często nie było nic do jedzenia. W końcu rozwiodła się z ojcem.

Miałam zaledwie sześć lat, gdy musiałam szukać jedzenia dla rodzeństwa. Chodziłam po targowiskach i prosiłam ludzi o ziemniaki, jakieś warzywa, cokolwiek. Miałam babcię, bardzo ją kochałam, ale mama nie utrzymywała z nią bliskich relacji, więc rzadko nas odwiedzała. Sama niemal nie jadłam – wszystko, co zdobyłam, oddawałam bratu i siostrze. Mamie było wszystko jedno.

Wychodziła z domu rano, wracała wieczorem i od razu zasypiała. Często przyprowadzała do domu znajomych, którzy u nas zostawali na noc. Sprzedaliśmy wtedy trzypokojowe mieszkanie w Warszawie i przenieśliśmy się do mniejszego, dwupokojowego lokum w powiatowym miasteczku. Po roku zaczęłam szkołę – ubrana byle jak, bo mamie naprawdę było wszystko jedno.

Z czasem sprzedała również to mieszkanie i kupiła dom na wsi. Zostało jej sporo pieniędzy, więc razem z przyjaciółmi imprezowała bez umiaru. Potem poznała faceta z Warszawy. Sprzedali dom i przeprowadziliśmy się do niego. Trudno opisać, jak on nas traktował – nikomu nie życzyłabym takiego dzieciństwa.

Kiedy skończyłam 15 lat, wyjechałam do dalszej krewnej w inne miasto. Tam zapisałam się do technikum i poznałam Wiktora. Miał wtedy 22 lata, pochodził z porządnej, zamożnej rodziny i już wtedy prowadził swój własny biznes. Zaczęliśmy się spotykać, a rok później oświadczył mi się.

Jesteśmy razem już piętnaście lat. Mamy dwóch cudownych synów, którym niczego nie brakuje. Wiktor prowadzi dobrze prosperującą firmę, mieszkamy w Warszawie. Po naszym ślubie dzięki niemu mój brat i siostra przeprowadzili się do babci, a on przez lata zapewniał im wszystko, czego potrzebowali – aż dorośli i stanęli na nogi. Teraz mają już swoje rodziny.

Kiedy wspominam tamte czasy, łzy same napływają mi do oczu. Jestem ogromnie wdzięczna losowi, że postawił na mojej drodze takiego człowieka jak Wiktor. On nie tylko wyciągnął mnie z życiowego bagna, ale pomógł też mojemu rodzeństwu. Kocham go za to całym sercem i każdego dnia jestem mu wdzięczna.

Spread the love