Mój mąż zaczął żądać moich oszczędności na swój biznes
Oszczędzać zaczęłam już jako nastolatka. Gdy tylko skończyłam 18 lat i po raz pierwszy poszłam do pracy – sprzątałam podłogi w lokalnym supermarkecie. Tak pojawił się u mnie nawyk posiadania własnej “poduszki bezpieczeństwa”.
Przez dziesięć lat moje oszczędności naprawdę się rozrosły – dziś, według polskich standardów, to całkiem pokaźna suma.
I nagle – problem pojawił się tam, gdzie się go nie spodziewałam: mój obecny mąż, Andrzej, dowiedział się o moich pieniądzach i zaczął nalegać, żebym zainwestowała je w nasz wspólny biznes.
A ja nie chcę! Pamiętam dobrze swoje dzieciństwo – jak tata wyrzucił z domu mnie i moją siostrę, jak mama nie miała za co nas nakarmić i musiała sprzątać w kawiarni o czwartej nad ranem, by zapewnić nam jedzenie. Nie chcę takiego życia dla siebie ani dla mojej rodziny.
Dlatego od zawsze skrupulatnie odkładałam pieniądze na czarną godzinę.
Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. Dziś mąż mnie kocha, a jutro? Może się rozmyśli, tak jak mój ojciec? A ja zostanę z niczym, bez żadnego zabezpieczenia.
Oszczędności dają mi poczucie bezpieczeństwa – wiem, że nie zostanę bez środków do życia, nawet jeśli coś pójdzie nie tak. Oczywiście, inflacja trochę zjadła moją sumę, ale i tak mam tyle, że spokojnie mogłabym kupić kawalerkę w średnim polskim mieście.
Jak się okazało, o wszystkim wygadała się moja mama. Jeszcze zanim Andrzej został moim mężem, pokłócili się ostro i mama w złości krzyknęła coś w stylu:
„Jesteś gołodupcem, tylko dla oszczędności Magdy (imię zmienione) się z nią żenisz!”
Od słowa do słowa, Andrzej dowiedział się o moich pieniądzach, ale nie dał po sobie poznać, że wie.
Minęły dwa lata. Teraz Andrzej wyszedł z genialnym pomysłem – chce inwestować w uprawę natki pietruszki!
Już mam dość tych rozmów, bo próbowałam mu tłumaczyć, że to zupełnie nietrafiony pomysł, a on tylko się obraża: jak to, ja znam jego plany, ale nie chcę dołożyć swoich pieniędzy? Przecież gdyby miał tyle oszczędności co ja, zbiłby fortunę w pół roku. No jasne – na pietruszce mieszkanie zarobi…
Stanowczo odmówiłam. Teraz obrażony mąż szykuje papiery rozwodowe…
I zastanawiam się, w którym momencie wszystko się popsuło?
Czy Wy też uważacie, że żona powinna zachować własne oszczędności, nawet jeśli mąż twierdzi, że to “wspólny biznes”? Jak Wy byście postąpili na moim miejscu?
