„Dostałam od teściowej mieszkanie, ale zabrania nam je sprzedać” – historia z życia wzięta
Moja teściowa to wyjątkowa osoba – z tych, których się nie zapomina. Przez całe życie pracowała jako nauczycielka języka polskiego i literatury w szkole. Ma 68 lat i do dziś potrafi recytować z pamięci Mickiewicza czy Norwida. Jej styl? Kapelusze, koronkowe suknie i broszki, jakby zatrzymała się w XIX wieku.
Jej pierwszy mąż, ojciec mojego męża, opuścił rodzinę, gdy mój mąż był jeszcze dzieckiem. Od tamtej pory była sama. I nie ma się co dziwić – jest naprawdę trudna we współżyciu: uparta, wszystko wie lepiej i lubi pouczać. Na szczęście mój mąż odziedziczył zupełnie inny charakter.
🛋️ Kiedy się pobraliśmy, przez dwa tygodnie mieszkaliśmy u niej. Dłużej się nie dało. Dwupokojowe mieszkanie było zagracone – dywany na ścianach, porcelanowe figurki, zegary, książki – nie było gdzie stanąć. A ja mam alergię na kurz! Wynajęliśmy mieszkanie i zaczęliśmy życie na swoim.
Nie zarabiamy dużo – jestem księgową, mąż pracuje w firmie naprawiającej sprzęt AGD. Odkładaliśmy na wkład własny, marząc o kredycie hipotecznym. I wtedy zaszłam w ciążę. Niespodzianka? Tak. I to nie jedyna – właścicielka mieszkania, które wynajmowaliśmy, kategorycznie odmówiła dalszego wynajmu rodzinie z dzieckiem.
Musieliśmy szukać nowego lokum, droższego. A potem ciąża okazała się trudna, ciągłe wizyty u lekarzy, badania, prywatne kliniki. Wszystkie oszczędności się rozeszły.
👶 Gdy urodził się nasz synek, było jeszcze trudniej. I wtedy teściowa zaskoczyła nas po raz kolejny.
– Oddaję wam moje mieszkanie – powiedziała.
Okazało się, że poznała mężczyznę – poetyckiego romantyka z muszką i marynarką nawet w domu. Zakochali się. Zaproponował jej wspólne życie w jego domu, a ona bez wahania się zgodziła. I zostawiła nam swoje mieszkanie.
🎉 Byliśmy zachwyceni! Zrobiliśmy mały remont, wymieniliśmy meble i wprowadziliśmy się. Ale już po tygodniu zaczęły się problemy z sąsiadami.
👂 Jeden z nich – sąsiad za ścianą – narzekał na hałas: płacz dziecka, odgłos odkurzacza, nawet na to, że wózek stoi na klatce schodowej. Starsza pani z dołu – z pozoru miła staruszka – codziennie przychodziła, by ponarzekać: za głośno, za dużo chodzimy, „na pewno przesuwamy meble!”.
A potem wprowadzili się nowi sąsiedzi z góry – rodzina, która urządzała wieczorne dyskoteki. Nic nie pomagało – ani prośby, ani interwencje. Kilka razy musieliśmy wzywać policję.
💥 Nerwy na granicy wytrzymałości. Pojawił się pomysł: sprzedajmy mieszkanie i kupmy większe w spokojniejszej dzielnicy. Był nawet konkretny plan – trzypokojowe mieszkanie z niewielką dopłatą.
Ale kiedy powiedzieliśmy o tym teściowej – rozpętało się piekło.
– Nie pozwolę! – krzyczała. – To mieszkanie to moja historia! Tu mieszkali moi rodzice, tu wychowałam syna! Sprzedacie, jak mnie już nie będzie!
📄 Problem polegał na tym, że mieszkanie nadal formalnie należało do niej. Mimo że oddała je nam do zamieszkania, dokumenty były na jej nazwisko. Mąż próbował rozmawiać – bez skutku.
Postanowiliśmy więc, że wynajmiemy jej mieszkanie, a sami przeniesiemy się do mieszkania znajomego męża za rozsądną kwotę.
I co? Teściowa znów się wtrąciła:
– Nie wpuszczę obcych ludzi do mojego mieszkania! Nie życzę sobie, żeby jakieś podejrzane towarzystwo tu mieszkało!
😞 I tak zostaliśmy w kropce. Na kredyt nas nie stać. Sprzedać nie możemy. A mieszkanie teściowej staje się dla nas nie do zniesienia.
Co robić, gdy prezent okazuje się złotą klatką?
