„Oszczędzając na świetle i wodzie, mieszkania nie kupimy!” — usłyszała teściowa od synowej. Kto tu ma rację?
— „W łazience światło świeci się całą noc!” — złości się pani Irena z Krakowa. — „Nie mogą go wyłączyć? Czy to naprawdę tak trudno?!”
Pani Irena od dawna nie może dojść do porozumienia ze swoją synową, Olą. Młode małżeństwo — Ola i Michał — mają dwóch synków i mieszkają w wynajętym mieszkaniu. Michał pracuje od świtu do nocy, bierze każdą możliwą fuchę, by utrzymać rodzinę. Ola jest na urlopie macierzyńskim i całe dnie spędza z dziećmi.
Pani Irena, widząc jak ciężko pracuje jej syn, jest przekonana, że jego żona nie szanuje tych pieniędzy. — „Pali światło cały dzień, jakby prąd był za darmo. U mnie w domu zapala się tylko wtedy, gdy naprawdę trzeba. I od razu gasi, jak się wychodzi z pokoju!”
Na uwagę, że dzieci boją się ciemności, a Ola i tak wstaje do młodszego w nocy po kilkanaście razy, pani Irena tylko macha ręką. — „A nie może zapalić światła tylko na chwilę?”
Synowa stara się nie wdawać w konflikty, ale ma swoje zdanie. — „Mieszkamy na parterze, okna wychodzą na drzewa, w środku jest ciemno nawet w dzień. Nie chcę żyć w półmroku. To nie oszczędność, to udręka. A depresja kosztuje więcej niż rachunki za prąd.”
Ale dla pani Ireny to nie koniec. — „Jak ona zmywa naczynia, to woda leci jak z wodospadu! A przecież można ją tylko lekko odkręcić, wystarczy na płukanie. Rachunki za wodę płacą jak za pałac!”
Ola nie odwiedza salonów kosmetycznych, nie kupuje sobie ubrań, nie żąda prezentów od męża. Ale i tak jest nieustannie krytykowana. — „Zachowuje się jak córka milionera!” — twierdzi pani Irena. — „Kiedyś przyniosłam jej kilka dziecięcych ciuszków — czyste, w dobrym stanie. Powiedziała mi wprost, że nawet pod przymusem dzieci tego nie założą. Bo ona nie ubiera dzieci w używane rzeczy. To co, nowe tylko z butiku?!”
Gdy znajoma pani Ireny dała jej worek ziemniaków — kilka kilogramów — teściowa z radością przekazała go młodym. Ale Ola ziemniaki… wyrzuciła. — „Powiedziała, że wszystko trzeba obierać, że to gorzej niż groch. Po co jej taka męka?”
Kolejny zarzut — Ola nie korzysta z aplikacji z promocjami. — „Przecież ona codziennie wychodzi z wózkiem. Mogłaby chociaż mięso na promocji kupić, jak my — emerytki! Ale nie. Wszystko kupuje w jednym sklepie, co jej przyjdzie do głowy.”
Pani Irena jest przekonana: jeśli Ola nie zacznie oszczędzać, nigdy nie dorobią się własnego mieszkania. Będą tułać się od wynajmu do wynajmu do końca życia. — „Daj jej nawet milion — i tak jej nie starczy!”
A co myśli Ola? — „Nie da się kupić mieszkania dzięki gaszeniu światła i zbieraniu groszy. Żeby coś mieć, trzeba nauczyć się dobrze zarabiać, a nie zamieniać życie w ciągłą rezygnację. Oszczędność to nie wyrzeczenie, to wybór. Ja nie chcę żyć jak skąpiec.”
I tutaj pojawia się pytanie do czytelników:
Kto ma rację? Synowa, która chce żyć wygodnie i godnie mimo trudności finansowych?
Czy teściowa, dla której każda złotówka to potencjalna cegiełka do przyszłości?
