Ostatnio mój syn coraz częściej przyjeżdża do mnie na noc. Domyślam się, że w jego małżeństwie nie dzieje się najlepiej. I powiem szczerze — nie rozumiem, czego ta nasza „księżniczka” synowa właściwie chce. A moja przyjaciółka wciąż mi powtarza, żebym go nie przyjmowała, tylko odsyłała z powrotem do żony.

Maria od dawna nie widziała się ze swoją przyjaciółką Stefanią, więc obie starsze panie przysiadły na ławce w parku, by spokojnie porozmawiać.

— Co się stało? — zapytała Maria. — Jakaś jesteś dziś nieobecna, Stefciu.

— Ech, Mario… Syn przed chwilą dzwonił. Mówi: „Mamo, wpadnę dziś po pracy, mogę zostać na noc?” Znowu prosi, żeby go przygarnąć na kilka dni…

— I co w tym złego? Nie chcesz, żeby syn wpadł z wizytą?

— No co ty! My z ojcem zawsze się cieszymy, jak syn nas odwiedza. Ale nie o to chodzi…

On wpada do nas zawsze wtedy, gdy pokłóci się z żoną, rozumiesz? I, niestety, ostatnio coraz częściej. Dwa tygodnie temu już był, a teraz znów: „Mogę do was?”. Czyli znów coś się u nich rozpadło.

— Aaaa, teraz rozumiem…

— Tak… Mam tego serdecznie dosyć, nie wyobrażasz sobie. Co tej naszej księżniczce przeszkadza? Inna byłaby szczęśliwa, a ta wiecznie niezadowolona. Michał ma trzydzieści trzy lata, wysoki, przystojny chłopak. Pracuje, utrzymuje rodzinę, spłaca kredyt. A jego żona siedzi w domu z dzieckiem i wcale się nie przemęcza. Mały cały dzień ogląda bajki na tablecie, a na obiad królują parówki z makaronem — jej popisowe danie.

A mąż ani słowa pretensji jej nie mówi. Nawet sprzątaczkę zatrudnili — trzy razy w tygodniu przychodzi kobieta, żeby posprzątać, bo inaczej by się w brudzie utopili. A mimo to Michał jest tym złym! No powiedz, Mario, jak to zrozumieć?

— Nie w porządku to wszystko, masz rację. Synowa pewnie charakterek ma nie najłatwiejszy. Ale ty też, Stefciu, nie postępujesz najlepiej, wybacz. Po co ty go w ogóle przyjmujesz, kiedy się pokłócą? Po co pozwalasz mu uciekać?

— Jak to po co? To mój syn! Mam mu powiedzieć, żeby nie przyjeżdżał? Teraz zadzwonił i mówi, że będzie wieczorem — mam mu powiedzieć: „Nie przyjeżdżaj”?

— Tak, dokładnie tak! „Mogę u was przenocować?” — „Nie, nie możesz”. I koniec tematu. Niech wraca do żony! Ma rodzinę, własny dom. Niech się dogadują, uczą się rozwiązywać problemy, a nie uciekają do mamusi! Ma trzydzieści trzy lata, czas dorosnąć!

— Ale Mario, dokąd ma pójść, skoro żona go wyrzuciła? Łatwo ci mówić, jak siedzisz z boku. A to mój syn. Gdzie ma się podziać? Pod most? Mnie też to wszystko nie pasuje, ale milczę. To nie moje życie. Jeśli się rozwiodą, to ich sprawa. Nie chcę mieć tego na sumieniu. Michał jest dorosły, sam musi sobie poradzić…

Ale Marii te słowa nie przekonały. Nadal uważała, że Stefania nie powinna przyzwalać na takie zachowanie. Bo z zewnątrz wygląda to jak dziecinada. Może następnym razem Stefania powinna powiedzieć „nie” i odesłać syna do domu. Niech sam nauczy się porządkować swoje życie.

Spread the love