Mamo, powinnaś już zachowywać się jak babcia!” – czyli jak moja mama nie chce być staruszką z kocykiem na kolanach

– Mamo, dokąd ty się wybierasz? – zapytała Pola, wprowadzając wózek do przedpokoju i patrząc z niedowierzaniem na matkę. – Co to za karnawał?

Pani Larysa stała przed lustrem, starannie malowała rzęsy. Jeszcze tylko pomadka – nie ta blada, nie ta ciemna – o, ta będzie idealna: czerwień z lekkim połyskiem. Ostatni szlif i gotowe!

– Do restauracji, a co? – rzuciła, nie odrywając wzroku od lustra.

– Ale jak to? Przecież obiecałaś, że zostaniesz z Julką! – oburzyła się córka.

– Zaraz, zaraz. Powiedzmy to dokładnie. Obiecałam, że jeśli będę miała nastrój i nie pojawią się inne plany, to zostanę. I mówiłam też, że masz wcześniej zadzwonić – a nie zadzwoniłaś. Więc wychodzę z dziewczynami do restauracji, ot co!

– „Wychodzisz z dziewczynami”… – zadrwiła Pola. – I to ma być babcia? Pięćdziesiątka na karku, a ty się ciągle lansujesz jak nastolatka! Nie wstyd ci?

– A za co mam się niby wstydzić? – odparła poważnie Larysa. – Myślisz, że kobieta po pięćdziesiątce to już staruszka? Ty chyba nie wiesz, co mówisz. To twoje ciągłe pretensje zrobią ze mnie babcię, a nie metryka!

Pola patrzyła, jak mama zakłada obcisłe dżinsy, skórzaną kurtkę, botki na obcasie. Trzeba przyznać – figurę ma świetną, ale… czy wypada w tym wieku?

– Spójrz tylko, jak ja wyglądam w swoim wieku – kontynuowała Larysa. – A ty? Młoda kobieta, a wyglądasz jak cień samej siebie. Włosy w byle jaki kucyk, zero makijażu, miny jak u sąsiadki z czwartego piętra! Jak rodziłyśmy, to zaraz trzeba chodzić jak cień z siatką i pieluchą? Ja siebie nie zaniedbywałam, nawet jak cię wychowywałam sama!

– No i co ci z tego przyszło, skoro tata i tak od ciebie odszedł? – wypaliła Pola.

– Bo twój ojciec był egoistą i bawidamkiem! – rzuciła z pauzą Larysa.

Pola niewiele rozumiała. Jej ojciec, typowy „król życia” z lat 90., przepił, przegrał i zostawił rodzinę. Larysa została z dzieckiem i pustym portfelem. Pracowała w pracowni krawieckiej, później założyła własny punkt. Nie miała wsparcia – ani od rodziców, ani od świata. Ale się nie poddała.

Nie była nigdy rozmemłaną matką, jak – przepraszam – teściowa Poli, pani Tatiana. Na własne oczy widziała ją tylko kilka razy – raz na weselu córki, gdzie sama Larysa tańczyła z młodymi, a Tatiana patrzyła z zażenowaniem spod brwi. Innym razem przy odbiorze Poli z noworodkiem ze szpitala. Tatiana w starym, pikowanym płaszczu, przypominającym wojskową pelerynę. Larysa za to – botki, krótka kurteczka z futerkiem, spódnica do kolan – schludnie i kobieco. Ale reakcja swatki? Chyba nie trzeba mówić – „cała wieś będzie gadać, że babcia się w klub wybiera”.

– Mamo, może dziś jednak zostaniesz z Julką? My z Borysem chcielibyśmy pójść do kina. Babcia już za stara, a teściowa mieszka daleko…

– Kochanie, skoro zdecydowaliście się na dziecko, trzeba było pomyśleć też, jak pogodzić z tym życie. Ja cię wychowałam sama – twojej babci nie podrzucałam. I nie zamierzam być babcią w kapciach i płaszczu po cioci. Julkę wezmę wtedy, kiedy ja będę miała na to ochotę. A teraz – taksówka czeka, dziewczyny już piszą. Miłego spaceru!

Larysa wyszła z mieszkania, a Pola została z wózkiem i myślą: „Mama oszalała… co ona ma z tą peleryną wojskową?!”.

Spread the love