Nauczycielka nie polubiła syna sprzątaczki. Po 20 latach była zdziwiona, kim się stał.
W mojej klasie uczył się zwykły chłopak o imieniu Bartek. Nie był prymusem, ale uczył się całkiem nieźle. Szczególnie łatwo szła mu matematyka, którą Bartek bardzo lubił.
Rodzina chłopca była biedna. Nie miał ojca, a matka pracowała jako sprzątaczka w szkole. Bartek zupełnie się tego nie wstydził i często pomagał jej po lekcjach. Chłopiec zamiatał podłogi i nosił matce wiadra z wodą.
Na początku koledzy z klasy żartowali nad Bartkiem, ale on ignorował wszelkie docinki na swój temat. Wkrótce żarty się skończyły. Ale dotyczyło to tylko uczniów, nie nauczycieli.
Istnieje taka kategoria nauczycieli, którzy są mili i uprzejmi wobec dzieci z zamożnych rodzin i chropowaci i niesprawiedliwi wobec potomków zwykłych rodzin. Do tej drugiej grupy należała pani Beata, która uczyła biologii.
Nie polubiła Bartka bardziej niż innych i ciągle go dręczyła. Pani Beata zawsze wysyłała go do tablicy i zawsze wymierzała mu reprymendy, gdy był źle przygotowany.
W dziewiątej klasie pani Beata zakończyła lekcję dla Bartka obraźliwym stwierdzeniem: “Pamiętaj, synu sprzątaczki, nigdy nie zostaniesz dyrektorem”. Chłopiec wysłuchał tego, ale nie odpowiedział nic, mocno zaciskając usta.
20 lat później, po dwóch dekadach od ukończenia szkoły, wszyscy zebraliśmy się w drogiej restauracji. Nie zapomniano zaprosić również pani Beaty. Już na wejściu kobieta zaczęła pytać każdego o jego osiągnięcia. Widząc Bartka, złośliwie zadała mu to pytanie.
- Buduję domy- odpowiedział mężczyzna.
- Czyli pracujesz jako budowniczy? – złośliwie dopytywała kobieta. –
Nie, jestem dyrektorem generalnym firmy budowlanej – spokojnie odpowiedział Bartek. – Krótko mówiąc, jestem także właścicielem tej restauracji – dodał.
Pani Beata dosłownie otworzyła usta ze zdumienia. A po zakończeniu spotkania po Bartka przyjechał osobisty kierowca na najnowszym modelu Mercedesa.
