Po powrocie do domu odbyliśmy z mężem poważną rozmowę. Pieniędzy jego mamie nie daliśmy i od tamtej pory przestaliśmy utrzymywać kontakty z całą jego rodziną. Kiedy urodziło się nasze dziecko i planowaliśmy chrzest maluszka, zaproponowałam mężowi, żeby zaprosił swoich krewnych. Jednak nikt nie przyszedł. Mój mąż nie jest jedynym synem w rodzinie. Ma jeszcze dwóch braci. Ich żony – młodsza i starsza synowa – robią wszystko, by przypodobać się teściowej. Ja mam inny charakter i nie zamierzam się nikomu podlizywać

Na rodzinnych spotkaniach często czułam się jak piąte koło u wozu. Nawet podczas moich własnych urodzin teściowa potrafiła wziąć całą uwagę na siebie. Wszyscy musieli patrzeć tylko na nią, słuchać jej, usługiwać i zabawiać. No cóż, jakoś to znosiłam: najpierw rodzinne świętowanie, a potem osobno z mężem. I wszyscy byli zadowoleni.

Niedawno teściowa zaprosiła nas do siebie w gości. I właśnie podczas tego rodzinnego zjazdu oznajmiła, że marzy o wyjeździe na wakacje. Subtelnie zasugerowała, że synowie powinni pomóc jej w realizacji tego marzenia.

Problem w tym, że byłam wtedy w ciąży. W pracy trwały zwolnienia. Ledwo starczało nam na codzienne wydatki, a do tego spłacaliśmy kredyt na mieszkanie.

Tej nocy, kiedy teściowa powiedziała, że każdy syn ma dać po pięć tysięcy hrywien, mało nie spadłam z krzesła. Mąż milczał, ja go szturchałam, żeby coś powiedział. Nie mogliśmy sobie pozwolić na taki wydatek. Ale on nie umiał jej się sprzeciwić – tylko ściskał moją dłoń i prosił, żebym się uspokoiła.

Byłam wściekła, a teściowa w najlepsze snuła plany o owocach na plaży i hotelach nad morzem. Wszyscy siedzieli cicho. Tylko ja nie mogłam powstrzymać emocji.

W końcu, kiedy rozmowa zeszła na temat, kto i kiedy przekaże pieniądze, nie wytrzymałam:

– Pani Lidio, my nie damy pieniędzy na pańskie wakacje. Bez urazy, ale niedługo rodzę dziecko i nie stać nas na takie wydatki.

Wszystkie spojrzenia skierowały się na mnie. Przerwałam teściowej – a to oznaczało, że zaraz coś się wydarzy. Nie wytrzymując tych spojrzeń, dodałam:

– A czemu się tak wszyscy na mnie patrzą? Nasza rodzina ma teraz trudną sytuację finansową. Dziecko w drodze, a tu rozmowy o zagranicznych wyjazdach za ciężkie pieniądze.

Teściowej bardzo nie spodobała się moja odpowiedź. Było widać jej niezadowolenie. Mąż siedział milczący, jakby zrezygnowany. Zazwyczaj stawał w mojej obronie, ale tym razem – nie.

Teściowa oceniła sytuację i powiedziała:

– Wiera, nikt od ciebie niczego nie chciał. Mówiłam do swojego syna, nie do ciebie. Rodź sobie spokojnie i nie psuj atmosfery.

Na te słowa odpowiedziałam:

– Ja i Bohdan jesteśmy rodziną. Nasz budżet jest wspólny. Jeśli prosi pani jego, to automatycznie prosi pani i mnie. A ja mówię: nie. Mamy teraz wielkie wydatki. Mamy brać kolejny kredyt?

Mąż próbował mnie uspokoić, ale było już za późno.

Wtedy do rozmowy włączyła się starsza synowa:

– Aleś ty skąpa, Wiera! – powiedziała z wyższością.

– To może ty dorzucisz za mnie, skoro jesteś taka bogata? – odpowiedziałam.

– Nie przekręcaj kota ogonem! – oburzyła się.

Musiałam zachować spokój dla dobra dziecka. Nie daj Boże, żeby coś się stało przez te nerwy. Wstałam od stołu i powiedziałam:

– Wszystko powiedziałam. Do widzenia.

Wyszłam, a mąż pospieszył za mną. Słyszałam jeszcze jakieś oburzone szepty za plecami, ale je całkowicie zignorowałam.

W domu odbyliśmy poważną rozmowę. Pieniędzy nie daliśmy. Z teściową kontakt się urwał. Do domu nas nikt już nie zapraszał.

I wtedy nadszedł szczęśliwy dzień – urodził się nasz synek. Oprócz mojej rodziny nikt nas nie odwiedził ani nie złożył życzeń. Nawet po miesiącu – cisza. Może ktoś zadzwonił do męża, ale do mnie – nikt.

Kiedy organizowaliśmy chrzest dziecka, pozwoliłam mężowi zaprosić jego rodzinę. Nikt nie przyszedł.

Mąż wyjaśnił mi, że boją się matki. Bo ona im kategorycznie zakazała kontaktu z nami. Jak dzieci w piaskownicy, naprawdę.

Dobrze chociaż, że mój mąż odciął się od tego wszystkiego.

Tak oto teściowa „nauczyła mnie pokory” – postanowiła nas ignorować i wymazać z pamięci. A wszystko przez pieniądze.

Ale wiecie co? Teraz jest mi dużo łatwiej niż kiedyś.

Spread the love