Dlaczego nie zapraszam już do siebie gości z małymi dziećmi – trzy powody
Wielu dorosłych, którzy sami nie mają pociech, zetknęło się z problemem niekontrolowanego zachowania maluchów w czyimś domu. Dziś chcę podzielić się moją decyzją: przestałam zapraszać do siebie znajomych z małymi dziećmi. Oto trzy główne powody.
1. Brak granic w relacji
Choć bardzo lubię dzieci – chętnie bawię się z siostrzenicą – nie czuję obowiązku nawiązywania więzi z każdym napotkanym dzieckiem. Kiedy koleżanka przyprowadziła do mnie swojego czteroletniego synka, poczułam dyskomfort. Czy mam mu okazywać ciepło i cierpliwość, skoro to dla mnie obca osoba? Uważam, że każdy powinien szanować granice – i swoich, i cudzych. Gdy ktoś wymaga ode mnie emocjonalnego zaangażowania wobec dziecka, które nawet mnie nie poznało, czuję, że wkracza na teren, którego nie mam ochoty udostępniać.
2. Ryzyko zniszczeń
Podczas spotkania z przyjaciółmi nie chcę myśleć, czy dziecko nie pobrudzi ścian kredkami lub nie wywróci szklanki do akwarium. Wchodzenie w rolę żywej zabawki i narażanie mojego mieszkania na straty psuje atmosferę. Zamiast spokojnej rozmowy zastanawiam się, czy cenne przedmioty przetrwają wizytę malucha, a pobudzone zwierzęta nie ucierpią z powodu hałasu.
3. Brak odpowiedzialności za szkody
Niejednokrotnie zdarzyło się, że córka znajomej chwyciła nożyczki i uszkodziła moje drogie słuchawki, a później obtarła telewizor czekoladą i poczęstowała mopsa ciastkami. Kiedy zwróciłam uwagę, usłyszałam: „Dziecko się bawi, nie przejmuj się”. O odszkodowaniu nie było mowy. W konsekwencji to ja zostałam obarczona winą za pozostawienie rzeczy w zasięgu ręki. Po kolejnych takich sytuacjach zdecydowałam, że wolę dmuchać na zimne.
Mój krąg znajomych się nieco skurczył, ale nie żałuję wyboru. Możecie mnie krytykować lub analizować moje motywacje – moje zasady pozostają niezmienne. To moja przestrzeń i moje życie. Punkt.
