Mąż chciał, aby jego mama zamieszkała we wspólnie zakupionym przez nas mieszkaniu, aby nie przeszkadzała w szczęściu jego młodszej siostry. Zgodziłam się, ale teściowa miała opłacać rachunki za media. Po kilku latach okazało się, że nic nie płaciła, a kiedy poprosiłam ją o wyprowadzkę, stwierdziła, że to w ogóle jej mieszkanie. W końcu wyeksmitowałam teściową, ale od tamtej pory cała rodzina męża mnie unika
Mówią: “Nie czyń nikomu dobra, żeby potem nie żałować” – i u mnie właśnie tak się stało. Teraz nikt z rodziny męża nie chce mnie znać. A wszystko dlatego, że odmówiłam płacenia kredytu za mieszkanie, w którym mieszkali jego mama i siostra. Mało tego – wyrzuciłam je stamtąd.
Kiedy Aneta, siostra mojego męża, wyszła za mąż, nie chciała już mieszkać z matką i praktycznie ją z domu wygoniła. Teściowa, pani Helena Nowak, bez zastanowienia przyjechała do nas.
– Aneta ma rację, nie będę im przeszkadzać w szczęściu. Zamieszkam u was – oświadczyła na progu.
Oczywiście nasze szczęście nie było już tak ważne. Wpuszczanie teściowej na naszą prywatną przestrzeń nie bardzo mi się uśmiechało. Po rozmowie z mężem uznaliśmy, że zamieszka w naszym wspólnym mieszkaniu, za które wciąż spłacaliśmy kredyt. Na czas wyprowadzki najemców pani Helena mieszkała z nami – a raczej my “mieliśmy zaszczyt” mieszkać z nią pod jednym dachem.
Kiedy wreszcie mieszkanie się zwolniło, odprowadziliśmy teściową do jej nowego lokum. Oczywiście, nie oczekiwaliśmy żadnych opłat za najem – w końcu to matka męża, wyrzucona przez własną córkę. Jedynym warunkiem było regularne opłacanie rachunków.
Potem Aneta urodziła dziecko, a jej mąż ją zostawił. Dowiedzieliśmy się o tym dopiero później – kiedy wyszło na jaw, że rachunki za media nie są płacone. Nie kontrolowaliśmy tego wcześniej – wszystko opierało się na zaufaniu męża do matki.
Od czasu do czasu pani Helena nas odwiedzała – co mnie nawet cieszyło, bo wizyty były rzadkie. Ale potem mąż próbował dzwonić do matki, a ona nie odbierała. Postanowiliśmy więc pojechać na miejsce i sprawdzić, co się dzieje.
Drzwi otworzyła Aneta z dzieckiem na rękach. Nie widziałam jej od lat, od kiedy urządzała mi sceny po ślubie z jej bratem. Wtedy zerwałam z nią kontakt.
– Czego chcecie? – zapytała z oburzeniem.
– Gdzie jest mama? Co ty tu robisz? – zapytał mąż, odpychając ją i wchodząc do środka.
Poszłam za nim, ale Aneta zatrzasnęła mi drzwi przed nosem. Mąż mnie wpuścił. Aneta prychnęła, zabrała dziecko i poszła do kuchni.
– Mama poszła do sklepu po mleko. Chcecie czekać?
Rozejrzałam się po mieszkaniu – nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Nowe mieszkanie z nowoczesnym remontem wyglądało jak zaniedbana komórka. Kiedy mieszkali tu najemcy, było o niebo lepiej.
– Gdzie są rachunki? – zapytał mąż.
– Nie wiem. Poszukaj w przedpokoju w szafce – odpowiedziała z łaski Aneta.
Mąż grzebał w papierach, a ja zajrzałam do pokoju. Oderwane tapety, brud, kurz – i w środku tego wszystkiego dziecięce łóżeczko z maleństwem.
Wtedy mąż powiedział:
– Aneta, chodź tu! Coście zrobili z tym mieszkaniem? Gdzie twój mąż i dlaczego tu mieszkasz?
Wtedy usłyszeliśmy klucz w zamku – wróciła pani Helena.
– Mamo! Oni sami przyszli! Wyrzuć ich stąd! – zaczęła lamentować Aneta.
– Czego szukacie w moim domu?! – rzuciła się na nas teściowa. – Kto was tu zapraszał? Jeszcze tę twoją żonę tu przyciągnąłeś!
– Mamo, co tu się dzieje? Dlaczego nie płacisz rachunków? Dlaczego Aneta tu mieszka?
– Bo ją mąż zostawił! Musiała się gdzieś podziać. Wynajęliśmy moje mieszkanie, żeby mieć pieniądze na życie. A od was i tak żadnej pomocy nie ma! A twoja żona tylko by zabraniała pomagać matce i siostrze. Spłacajcie kredyt, przecież się nie zbiedniejecie!
– Dzwoń po najemców i wyprowadzajcie się.
Teściowa wysyczała mi prosto do ucha:
– Osiągnęłaś, co chciałaś! Skłóciłaś syna z matką! Żeby twoje dzieci zrobiły ci to samo!
Jak zawsze – to mąż wyrzuca, ale to ja jestem winna. To mąż nie chce dawać pieniędzy, ale to ja jestem winna. Wyprosiły dwa tygodnie na znalezienie mieszkania, obiecały posprzątać. Mąż uwierzył.
Ale po dwóch tygodniach nie wyprowadziły się. Ani po miesiącu. Mąż sam płacił kredyt i wmawiał mi, że to oni płacą.
Gdy zachorował i był na zwolnieniu, wyszła cała prawda. Odmówiłam zapłacenia kolejnej raty. Według mnie: skoro mieszkają – niech płacą. Inaczej wynocha.
Zamówiłam ogłoszenie o wynajmie i pojechałam wyrzucić je z mieszkania. Opowiadały bajki, że mieszkanie jest własnością pani Heleny. Że niby mąż jej je podarował.
Powiedziałam jasno: zmieniam zamki, a rzeczy wyrzucam na ulicę. W końcu się wyprowadziły.
Odtąd jestem “czarną owcą” na wszystkich rodzinnych spotkaniach. I szczerze? Wcale mnie to nie obchodzi. Żałuję tylko jednego: że w ogóle pozwoliłam teściowej zamieszkać w naszej wspólnej własności.
Mąż milczy, ale widzę, że jest mu głupio. Trudno. Ja bronię swojej rodziny.
