Jestem dobrą żoną. Nigdy nie szukałam kobiecych włosów na jego marynarce… aż do wczoraj

Jestem dobrą żoną. Kocham męża i mu ufam. Nigdy nie przeszukiwałam jego telefonu ani nie analizowałam obcych włosów na jego ubraniach. Do wczoraj.

Wszystko zaczęło się od wizyty w banku. Musiałam odebrać nową kartę, więc pobrałam numerek, usiadłam na sofie i czekałam na swoją kolej. Obok mnie przysiadły dwie kobiety, mniej więcej w moim wieku, wyraźnie poruszone rozmową. Jedna właśnie odkryła zdradę męża, a druga ją wspierała – choć w jej tonie wyczuwałam nutkę zadowolenia, jakby uważała, że „dobrze jej tak”.

Mąż zdradzonej przyjaciółki wrócił do domu dziwnie podekscytowany. Jego oczy lśniły jak u kota, a na koszuli brakowało guzika – najpewniej oderwanego w przypływie namiętności. Kobieta, pełna złych przeczuć, przejrzała jego telefon i znalazła tam całą masę podejrzanych wiadomości i połączeń. Gdy skonfrontowała męża, ten się nie wyparł. Przyznał się do wszystkiego, wymawiając najokrutniejsze zdanie:
– Tak, jest inna. Ją kocham, ciebie tylko żałuję.

„Poświęciłam mu dziesięć lat życia!” – lamentowała zdradzona kobieta.

W tym momencie na tablicy wyświetlił się mój numer. Wstałam, załatwiłam sprawę i wróciłam do domu, ale rozmowa z banku nie dawała mi spokoju.

Miałam czterdzieści kilka lat, a z mężem za dwa miesiące mieliśmy świętować różową rocznicę ślubu. I nagle dopadła mnie myśl: a co, jeśli ja też czegoś nie widzę?

Podejrzenia, które przyszły nagle

Wieczorem Piotr wrócił do domu zmęczony. Przyjrzałam mu się uważnie. Oczy mu nie błyszczały – wręcz przeciwnie, były zmęczone. Ale przecież może być zmęczony nie tylko pracą, prawda?

Wszedł pod prysznic. A ja, zanim zdążyłam się zastanowić, wzięłam jego telefon do ręki. Serce waliło mi jak młot. Nigdy wcześniej tego nie robiłam, ale coś we mnie pękło.

I wtedy to zobaczyłam.

Wiadomości. Setki wiadomości od kogoś podpisanego jako „Królowa”. Bezczelna Królowa pisała do mojego męża częściej niż bank wysyłał mu powiadomienia. W historii połączeń to samo – dzwoniła do niego, on dzwonił do niej.

Zrobiło mi się słabo. Więc jednak! Zdradza mnie. Oszukuje. Dziesięć lat razem, a on tak po prostu…

Ledwo mogłam złapać oddech, kiedy odłożyłam telefon na komodę. Wtedy w drzwiach pojawił się on – obnażony zdrajca, owinięty tylko ręcznikiem. Spojrzał na mnie i od razu zrozumiał, że coś się stało.

Kim jest Królowa? – wyrzuciłam z siebie.

Zawahał się. Spojrzał na mnie, jakby mówił do niego stary, zakurzony mebel, który nagle ożył. W pokoju zapadła pełna napięcia cisza.

– To wszystko? – zapytał w końcu.

– Nie spodziewałam się tego po tobie – wyszeptałam z bólem.

Serce waliło mi w piersi. W głowie miałam jedną myśl: wszystko skończone.

Ale wtedy Piotr wziął swój telefon, spojrzał mi prosto w oczy i… zadzwonił do niej.

Telefon w mojej kieszeni zaczął dzwonić.

Spojrzałam na ekran. Na wyświetlaczu widniało jedno słowo: Królowa.

Zamarłam. To był mój numer.

Spojrzałam na Piotra. Stał tam, lekko uśmiechnięty, czekając, aż pojmę, co się właśnie wydarzyło.

I wtedy sobie przypomniałam. Tak mnie nazywał, szczególnie na początku naszego małżeństwa.

„Królowa Małgorzata” – bo przecież mam na imię Małgorzata.

Zaufanie czy paranoja?

Opadłam na łóżko i zaśmiałam się nerwowo. Cała ta sytuacja to była tylko moja wyobraźnia.

Nie, mój mąż mnie nie zdradzał. Nie, nie miał innej kobiety.

To ja dałam się ponieść rozmowie dwóch nieznajomych kobiet w banku i przez chwilę uwierzyłam, że mnie może spotkać to samo.

Tego wieczoru obiecaliśmy sobie jedno: nigdy nie pozwolimy, by zwątpienie i strach zniszczyły nasze zaufanie.

Bo czasem największym wrogiem związku nie jest zdrada. Jest nim nasza własna wyobraźnia.

Spread the love