Pewnego dnia mąż powiedział Marii, żeby nie dawała swojej matce ani pieniędzy, ani jedzenia. Zagroził, że jeśli się o tym dowie, natychmiast złoży pozew o rozwód. Powiedział, że teściowej nie da już ani grosza. A niedawno Maria była u matki i wydała na nią ostatnie pieniądze

– Tego dnia byłam akurat u mojej mamy w domu. Pogotowie wtedy przyjechało, lekarz mierzy mamie ciśnienie i pyta, jakie ma zazwyczaj? – opowiada 33-letnia Maria. – Mama odpowiedziała, że nie wie, bo nawet nie ma ciśnieniomierza! Lekarz zaczął nas obie strofować – jak to możliwe, mówił, w waszym wieku i z waszymi problemami trzeba zawsze znać swoje ciśnienie i często je mierzyć! Widzę, że ma pani córkę, nie jest pani samotna, niech ona teraz idzie do apteki i kupi najprostszy ciśnieniomierz, który powinien być zawsze w domu!

Ale Maria jest teraz na urlopie macierzyńskim z drugim dzieckiem. Maluch ma dopiero dwa lata, starszy – sześć. Młoda kobieta nie ma własnych pieniędzy, budżet domowy to tylko pensja jej męża. Do tego mają jeszcze kredyt. Mimo to pieniędzy na życie im wystarcza: wynagrodzenie męża jest całkiem przyzwoite jak na obecne czasy, a kredyt spłacają przed terminem. Oszczędzają, oczywiście, ale nie na wszystkim. Czasem kupują nowe ubrania dla siebie i dzieci, od czasu do czasu chodzą razem do kina, do kawiarni, obdarowują bliskich prezentami.

Mąż Marii wcale nie jest skąpy, pozwala jej korzystać ze swojego konta i jeśli trzeba coś kupić dla niej lub dla dzieci, nigdy nie ma żadnych pytań ani problemów.

Ale jeśli chodzi o pomoc teściowej – mąż Marii nie chce nawet o tym słyszeć.

Szczerze mówiąc, ma do tego powody: w pierwszych latach małżeństwa spłacił jeden po drugim kilka kredytów teściowej, które według niego były zupełnie zbędne – na nową kuchnię, telefon, wyjazd na wakacje nad morze. Jeden kredyt, na prośbę matki, zaciągnęła nawet sama Maria i przez trzy lata spłacała go sama, bo matce brakowało na to środków – niemal codziennie dzwoniła i płakała, że nie starcza jej pieniędzy.

Aby spłacić stare długi, matka zaciągała kolejne, potem następne, aż w końcu przychodziła zapłakana do córki i zięcia, kiedy sama już nie mogła sobie z tym poradzić. Zięć dwa razy pomógł spłacić jej długi, zapłacił ogromne sumy, nawet jak na swoje zarobki, a po drugim razie powiedział stanowczo: koniec. Więcej nie da teściowej ani grosza, bo to już przechodzi wszelkie granice. Teściowa musi nauczyć się żyć według swoich możliwości.

– Na emeryturę w stolicy można spokojnie przeżyć! – powiedział mąż Marii. – Moi rodzice tak żyją, moja babcia, ciotka – wszyscy jakoś sobie radzą. Nie przyjmują pomocy od dzieci, sami kupują jedzenie i leki, oszczędzają, korzystają ze zniżek. Wiedzą, że czasy są trudne, że ich dzieci mają własne problemy i wydatki. Niech i twoja mama nauczy się oszczędzać.

Właśnie wtedy Maria i jej mąż wzięli kredyt, potem urodził się ich starszy syn, więc odmowa zięcia, by pomagać teściowej, wydawała się całkiem logiczna – wydatki rosły.

Ale Maria nie potrafi zostawić swojej mamy bez pomocy finansowej.

– Nawet tym razem, gdy byłam u mamy, lekarz wypisał jej sześć różnych leków, plus ciśnieniomierz! – mówi Maria. – Ale leki były jej potrzebne od razu, przecież nie bez powodu wezwałyśmy pogotowie. Pieniędzy, jak zwykle, nie miała. Oczywiście, pobiegłam do apteki i wszystko kupiłam. A co miałam zrobić? Wzruszyć ramionami i odejść? Jestem jedyną córką mojej matki.

– Mąż teraz będzie się złościł, obrazi się?

– Nie, nie będzie. Nawet się o tym nie dowie, zapłaciłam gotówką! W zeszłym tygodniu, jakby przeczuwając, kupiłam sobie torebkę za 200 złotych, a mężowi powiedziałam, że kosztowała prawie 500. Do tego niedawno kupiłam dzieciom ubrania z dużym rabatem na Black Friday – miałam wtedy szczęście. Oczywiście, o zniżce mężowi nie wspomniałam. Więc na razie mam pieniądze dla mamy, ale nie wiem, na jak długo wystarczą.

Maria regularnie pomaga też mamie produktami spożywczymi, o czym mąż nie musi wiedzieć. Przecież nie będzie liczył kawałków kurczaka w zamrażarce czy ilości jajek i masła? Część zakupów zawsze może zawieźć mamie. Mniej więcej raz w tygodniu tak właśnie robi – zapełnia mamie lodówkę na kilka dni. I za każdym razem przyjeżdża w samą porę: lodówka w mieszkaniu matki zwykle świeci pustkami, a ona sama żyje na chlebie i wodzie, czekając, aż córka przywiezie jej coś smacznego.

Pieniędzy nigdy nie ma, nawet nie ma sensu pytać. Maria unika tych rozmów, bo boi się usłyszeć, że matka zaciągnęła kolejny kredyt na jakąś zupełnie zbędną rzecz.

A niedawno w ogóle oznajmił żonie:

– Jeśli dowiem się, że dajesz swojej matce pieniądze albo przynosisz jej jedzenie – rozwiodę się. My – mówi zirytowany – moim rodzicom nie pomagamy, oni nawet grosza nie wezmą, bo wiedzą, że mamy dwoje małych dzieci, urlop macierzyński i kredyt. Teściowa też powinna mieć trochę sumienia, wystarczy już, że ciągnie od nas ostatnie pieniądze.

Ale Maria również nie może zostawić matki bez pomocy, więc nadal na własne ryzyko przynosi jej pieniądze i jedzenie. Co ma zrobić, skoro mama kupuje tylko chleb i czeka, aż córka uzupełni zapasy w lodówce?

Spread the love