W restauracji Zofia zamówiła wszystko, co najdroższe. Ja wziąłem tylko filiżankę kawy. Kiedy przyniesiono nam rachunek, zapłaciłem za swoją kawę i przesunąłem rachunek w stronę Zofii. Dziewczyna nie protestowała – zapłaciła i wyszła. Po prostu tego wieczoru zrozumiałem, jaka naprawdę jest
Bardzo podobała mi się koleżanka z pracy. Kiedy dołączyłem do firmy, Zofia zajmowała już wysokie stanowisko, a ja starałem się ze wszystkich sił, by wspiąć się na ten sam poziom. Udało się! Tego samego wieczoru zaprosiłem ją na kolację. Zofia odmówiła, tłumacząc, że jest zajęta, ale dodała mnie do znajomych w mediach społecznościowych. Uśmiechnęła się i powiedziała:
– Jeśli będziesz miał ochotę, możesz zaprosić mnie jeszcze raz. Może wtedy będę miała wolny wieczór.
Zrozumiałem, że mam szansę. Zaczęliśmy pisać do siebie. Zofia okazała się świetnym rozmówcą. Była na bieżąco ze wszystkimi nowinkami, interesowała się sztuką, a jej poczucie humoru sprawiało, że śmiałem się w głos. Moje zauroczenie powoli przeradzało się w głębokie uczucia. Kiedy w końcu zgodziła się na kolację, byłem gotów zaoferować jej wszystko, nawet swoją rękę i serce.
Tego wieczoru podjechałem po nią. Zofia wyszła w przepięknej sukience. Jej kasztanowe włosy układały się w eleganckie loki. W dłoniach trzymała czerwoną różę bez łodygi. Gdy wręczyłem jej bukiet kwiatów, który dla niej kupiłem, podała mi swoją różę.
– Widzisz? Trafiliśmy w punkt.
Oczywiście, że kupiłem jej czerwone róże. Włożyłem jej kwiat do kieszeni marynarki. Było w tym coś wyjątkowego. Nigdy wcześniej kobieta nie podarowała mi kwiatów. Z każdą minutą Zofia urzekała mnie coraz bardziej.
Podjechaliśmy pod restaurację. Nagle podszedł do mnie bezdomny chłopiec.
– Proszę pana, dajcie, ile możecie. Jestem głodny.
Wyjąłem portfel i podałem mu stuzłotowy banknot.
– To tak dużo! – chłopiec zrobił wielkie oczy. – Pan jest pewien?
– Bierz, bierz.
Gdy wróciłem do Zofii, zobaczyłem na jej twarzy wyraz skrajnego niezadowolenia.
– Co się stało? – zapytałem.
– Po co dajesz pieniądze byle komu? Ma matkę i ojca. Niech oni go karmią.
Szczerze mówiąc, po tym odechciało mi się kolacji. Ale nie było odwrotu. W restauracji Zofia zamówiła wszystko, co najdroższe. Ja wziąłem tylko filiżankę kawy. Straciłem apetyt.
– Czemu nie jesz? Boisz się, że zabraknie ci pieniędzy? – uśmiechnęła się Zofia. – Pożyczę ci, jeśli chcesz. Dobrze zarabiam.
Kiedy przyniesiono nam rachunek, zapłaciłem za swoją kawę i przesunąłem rachunek w stronę Zofii.
Zaskoczona uniosła brwi:
– Proponujesz, żebym sama za siebie zapłaciła?
– No przecież dobrze zarabiasz – powiedziałem.
Zofia nie dyskutowała. Zapłaciła i wyszła.
Szczerze mówiąc, poczułem się nieswojo. Szkoda, że tak to wyszło z Zofią. A raczej – że nic z tego nie wyszło. Oczywiście, od tamtej pory codziennie się widujemy w pracy. Ale widzę, że zarówno dla mnie, jak i dla niej te spotkania są równie nieprzyjemne.
