Jestem złą babcią, która nawet nie cieszy się ze swoich wnuków

Codziennie muszę przemierzać całe miasto, by odebrać mojego najstarszego wnuka i odprowadzić go do szkoły – w tym roku zaczyna on naukę w pierwszej klasie. Moja córka natomiast zostaje w domu z młodszym dzieckiem, bo nie chce wstawać wcześnie rano, aby sama odprowadzić starsze dziecko do szkoły. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego moja córka nie potrafi załatwić tego sama. Dlaczego uważa, że to dla mnie nic trudnego – wstać o piątej i przebyć całą drogę tylko po to, aby odwieźć jej syna do szkoły? Gdy zadaję jej pytania, odpowiada:

— Mamo, przecież będąc na emeryturze masz czas, żeby zajmować się wnukami!

I tak zamiast cieszyć się spokojną emeryturą, każdy mój poranek wypełnia obowiązkami niczym w pracy. Odprowadzam wnuka do szkoły, potem opiekuję się wnuczką, podczas gdy córka zabiera starsze dziecko na dodatkowe zajęcia. Dopiero wieczorem opuszczam jej dom, wyczerpana i zmęczona – czuję się, jakbym pracowała na pełen etat.

Co ciekawe, dzieci mojego syna praktycznie mnie nie potrzebują. Mąż i jego żona twierdzą, że radzą sobie sami, a gdy wpadną do mnie z okazji krótkiej wizyty, zostawiają wnuki na chwilę, by potem szybko wrócić do swoich spraw.

Niedawno moja córka niespodziewanie ogłosiła, że spodziewa się trzeciego dziecka. Muszę przyznać, że ta wiadomość mnie nie ucieszyła – marzyłam o czasie, gdy jej dzieci trochę podrosną, a tu nagle pojawia się kolejny maluch. Zastanawiam się, gdzie popełniłam błąd w wychowaniu mojej córki. Czy może przyzwyczaiłam ją do ciągłego polegania na mnie, przez co sama nie potrafi zorganizować porannego rytuału? Teraz to ja ciągnę jej ciężar, a sama czuję się jak wyczerpana burta, która już nie ma sił.

Najbardziej boli mnie jednak pytanie, które ciągle krąży w mojej głowie: dlaczego dla mojej córki, której nieustannie pomagam, jestem postrzegana jako „zła babcia”, a dla syna – którego praktycznie nie wspieram – jestem uważana za osobę pomocną i dobrą? Moje serce boli, gdy myślę, że mimo całego poświęcenia, moje starania pozostają niezauważone lub źle interpretowane.

To są moje codzienne zmagania – ciągłe obowiązki, które nie pozwalają mi cieszyć się emeryturą, o której marzyłam. Zastanawiam się, czy kiedykolwiek znajdę równowagę między byciem pomocną a zadbaniem o własne potrzeby. Może kiedyś uda mi się odzyskać trochę spokoju i docenić to, co mam, nie czując przy tym winy. Na razie jednak pozostaje mi tylko nadzieja, że moje wysiłki zostaną docenione i że znajdę chwilę na własny odpoczynek.

— Mamo, przecież będąc na emeryturze masz czas, żeby zajmować się wnukami!

I tak zamiast cieszyć się spokojną emeryturą, każdy mój poranek wypełnia obowiązkami niczym w pracy. Odprowadzam wnuka do szkoły, potem opiekuję się wnuczką, podczas gdy córka zabiera starsze dziecko na dodatkowe zajęcia. Dopiero wieczorem opuszczam jej dom, wyczerpana i zmęczona – czuję się, jakbym pracowała na pełen etat.

Co ciekawe, dzieci mojego syna praktycznie mnie nie potrzebują. Mąż i jego żona twierdzą, że radzą sobie sami, a gdy wpadną do mnie z okazji krótkiej wizyty, zostawiają wnuki na chwilę, by potem szybko wrócić do swoich spraw.

Niedawno moja córka niespodziewanie ogłosiła, że spodziewa się trzeciego dziecka. Muszę przyznać, że ta wiadomość mnie nie ucieszyła – marzyłam o czasie, gdy jej dzieci trochę podrosną, a tu nagle pojawia się kolejny maluch. Zastanawiam się, gdzie popełniłam błąd w wychowaniu mojej córki. Czy może przyzwyczaiłam ją do ciągłego polegania na mnie, przez co sama nie potrafi zorganizować porannego rytuału? Teraz to ja ciągnę jej ciężar, a sama czuję się jak wyczerpana burta, która już nie ma sił.

Najbardziej boli mnie jednak pytanie, które ciągle krąży w mojej głowie: dlaczego dla mojej córki, której nieustannie pomagam, jestem postrzegana jako „zła babcia”, a dla syna – którego praktycznie nie wspieram – jestem uważana za osobę pomocną i dobrą? Moje serce boli, gdy myślę, że mimo całego poświęcenia, moje starania pozostają niezauważone lub źle interpretowane.

To są moje codzienne zmagania – ciągłe obowiązki, które nie pozwalają mi cieszyć się emeryturą, o której marzyłam. Zastanawiam się, czy kiedykolwiek znajdę równowagę między byciem pomocną a zadbaniem o własne potrzeby. Może kiedyś uda mi się odzyskać trochę spokoju i docenić to, co mam, nie czując przy tym winy. Na razie jednak pozostaje mi tylko nadzieja, że moje wysiłki zostaną docenione i że znajdę chwilę na własny odpoczynek.

Spread the love