Powiedziałam córce wprost, że ma wielkie szczęście, że trafił jej się taki mąż. Bardzo szanuję zięcia i chwalę go przed wszystkimi, zawsze stawiam go za wzór. Jeśli córka ma jakąś sprzeczkę w rodzinie i dzwoni do mnie, żeby się poskarżyć, to nie żałuję jej – zawsze staję po stronie zięcia. A córka za to się na mnie obraża

Jako matka przyznaję, że nie wychowałam córki najlepiej. Od samego dzieciństwa, zarówno ja, mój mąż, jak i cała nasza rodzina spełnialiśmy każdą jej zachciankę. Staraliśmy się odgadywać jej pragnienia i natychmiast je realizować. Wielu rodziców tak robi, a po latach zbiera tego gorzkie owoce.

Kiedy nasza córeczka była mała, płakała w sklepie, wymuszając zabawki, rysowała po tapetach, ciągnęła kota za ogon – i wszystko jej było wolno. Dopiero teraz rozumiem, jak wielki to był błąd! Nie nauczyła się dbać o dom, nie nauczyła się pracowitości, była leniwa, a nauka jej nie interesowała – w głowie miała tylko kluby nocne i ubrania. Na wychowanie było już za późno. Ile nerwów nas kosztowały jej nastoletnie lata – nie da się opisać! Po szkole ukończyła kurs stylizacji paznokci u prywatnego instruktora, ale do pracy nigdy nie miała zapału, więc klientów też nie miała zbyt wielu.

Dziwne jest to, że mimo swoich „zalet” i trudnego charakteru znalazła sobie narzeczonego. I to jakiego! Wspaniałego chłopaka, złotą rączkę, mądrego i dobrodusznego! Byłam trochę oszołomiona i przed ślubem, niby żartem, zapytałam go: „Jesteś pewien, że chcesz taką żonę?”. On w ogóle nie rozumiał, dlaczego o to pytam, i odpowiedział: „Ależ skąd! Macie taką cudowną i piękną córkę!”. Co do urody – zgadzam się, ma świetną figurę i bardzo ładne rysy twarzy.

Na weselu i po nim było mi wstyd przed rodziną zięcia. Znając swoją córkę, czekałam tylko, aż zrobi jakąś scenę, zacznie się denerwować i wybrzydzać. Ale początkowo zachowywała się dobrze, nawet próbowała być trochę gospodarna. A potem zaczęło się: bałagan w domu, dopóki mąż nie wrócił z pracy i sam nie posprzątał. Przez jakiś czas to ja przejęłam kontrolę: przychodziłam do nich przed powrotem zięcia, sprzątałam i gotowałam kolację. No cóż, to ja źle ją wychowałam, więc muszę ponosić konsekwencje. Strofowałam ją za takie rzeczy, ale ona jakby nie słyszała: telefon w rękę i na kanapę.

Zięć dobrze zarabia, pracuje jako menedżer w dużej firmie. Kieruje działem związanym z systemami komputerowymi – nie znam się na tym, ale wiem, że jest bardzo inteligentny. I przy tym… kompletnie nierozsądny! Jak można kochać taką leniwą dziewczynę jak moja córka? Ona nawet nie jest go warta i wydaje jego pieniądze na prawo i lewo! A on jest zadowolony, że może na nią wydawać, patrzy na nią zakochanymi oczami, jak zaczarowany!

Bardzo szanuję zięcia i chwalę go przed wszystkimi, stawiam go za wzór. Jeśli córka dzwoni do mnie po kłótni, żeby się poskarżyć, to nie lituję się nad nią – wskazuję na jej wady i tłumaczę, w czym jej mąż ma rację. A ona wtedy w płacz: „Mamo, jak możesz, przecież jestem twoją córką!”. Odpowiadam, że oceniam sytuację obiektywnie i znam jej kapryśny charakter, więc niech przestanie przesadzać. Jeśli przychodzę do nich i widzę bałagan, a zięć chodzi z mopem, to wyrywam mu go z rąk i wciskam córce – niech się trochę ruszy! Już dość się za nią narobiłam, nie pozwolę, żeby zamieniła męża w swojego sługę. A zięć się tylko krępuje i żałuje żony, która biega po domu ze ścierką.

Zawsze też hojnie obdarowujemy zięcia na święta, kupujemy mu drogie i porządne rzeczy – od ubrań po różne praktyczne prezenty. Wiemy, że gdybyśmy dawali im pieniądze, to wszystko poszłoby na naszą córkę, a ona by go oskubała do ostatniego grosza. Córce też dajemy prezenty, ale w gotówce, bo tego oczekuje – jest do bólu przewidywalna. Tyle że nigdy nie wyda ani grosza na dom czy rodzinę, wszystko przeznaczy na siebie. Dlatego to my ze swatami kupujemy im rzeczy do domu – od garnków po firanki. Albo zięć sam kupuje sprzęt domowy ze swojej pensji.

Nie myślcie, że nie kocham swojej córki. Kocham ją bardzo, ale mam do siebie żal, że byłam wobec niej zbyt pobłażliwa w dzieciństwie i młodości. Boję się, że jeśli zięć zostawi naszą leniwą i kapryśną dziewczynę, to ona zostanie sama na całe życie. Takiego mężczyzny, jakiego ma teraz, już nigdy nie znajdzie. Albo trafi na kogoś podobnego do siebie – roszczeniowego lenia.

Dlatego dbajcie o swoich dobrych zięciów, jeśli nie udało wam się odpowiednio wychować córki. Jeśli będę miała wnuczkę, to do jej wychowania podejdę zupełnie inaczej. Miłość do dziecka można okazywać na wiele sposobów, ale pozwalanie mu na wszystko to najgorszy z nich.

Spread the love